Jak już pisałam wcześniej najbliższe współpracownice dowiedziały się o mojej ciąży jako jedne z pierwszych oczywiście z prośbą, aby zatrzymały tą wiadomość dla siebie. Po jakimś czasie jednak pozostałe koleżanki zaczęły się chyba domyślać, że coś się zadziało, bo niesamowicie doskwierały mi mdłości i podobno przy wejściu do biura byłam aż zielona z wyrazem twarzy umordowanej kobiety, która ma ochotę zwymiotować. Nie muszę oczywiście mówić, że faktycznie tak właśnie się czułam. Podróż komunikacją miejską sprawiała mi bardzo dużo problemów w pierwszym trymestrze do tego stopnia, że czasem jedynymi myślami było "czy wymiotować na podłogę w tramwaju czy do torebki" :-)
Ze względu na to, że liczyłam jeszcze na jakąś podwyżkę czy awans nie chciałam za szybko ujawniać się, że jestem w ciąży jednak moje samopoczucie przyparło mnie trochę do muru i już w drugim miesiącu poszłam na krótkie, 3-dniowe zwolnienie lekarskie, aby zregenerować trochę siły. Niestety zwolnienie z kodem B ogłosiło wszem i wobec oficjalnie mój stan. Na awans czy podwyżkę nie miałam co liczyć a że miałam przed sobą jeszcze zaplanowany 14-dniowy urlop postawiłam swojej przełożonej sprawę jasno - mój urlop został zamieniony na zwolnienie lekarskie. Jako, że i tak nie najlepiej się czułam w tym okresie i większość czasu przesiedziałam w domu nie ma mowy o tym, żeby było ono niezasadne. Przełożona sama nawet zapytała mnie wprost, kiedy pójdę na trwałe zwolnienie do końca ciąży.
W mojej firmie niestety nie było mowy o pracy innej niż przy komputerze przez 8 godzin, wrastając tyłkiem w fotel obrotowy, pracując w stresującej atmosferze itd. Siedząc w biurze złe samopoczucie dawało coraz bardziej znaki, że nie służy to zarówno mi jak i dzidziusiowi.
Chciałam być fair i zanim zabrałam się oficjalnie do domu pozamykałam wszystkie swoje sprawy, przekazałam wszystkie obowiązki pozostałym koleżankom i zabrałam swoje książki i notatki. Gdy wrócę - a nastąpi to dopiero za jakiś czas - firma zmieni siedzibę i nie chciałabym, aby moje rzeczy zaginęły przy przeprowadzce.
Mimo wszystko coraz częściej spotykam się z tym, że Pracodawca sam "wysyła" pracownika na odpoczynek. Zastanawiam się tylko jak to wygląda w innych firmach. Jak pracodawcy podchodzą do ciężarnych na swoim pokładzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz