środa, 16 grudnia 2015

[ Opowieści Laury - mam już 39 tygodni ! ]


Cześć i czołem,

Święta coraz bliżej :-) Mama od Mikołajek chodzi i podśpiewuje "ol aj łont for krismas is ju" i się do mnie cieszy cały czas :-)

We wtorek mamusia zauważyła, że w mojej buźce prześwituje górna, lewa dwójeczka - mam już 6 ząbków i mama mówi, że chyba idzie równolegle prawa. Przez wyrastającego ząbka jestem nerwowa i płaczliwa, ale obie z mamusią staramy się walczyć, żeby jakoś przetrwać. 

W związku z tym podczas wyżynania się ząbka byłam strasznym niejadkiem. Jedyne co tolerowałam to butelka i ewentualnie wieczorna kaszka, ale też w małej ilości. 

Mama wprowadziła też zasadę nocnego niekarmienia i podtrzymuje ją całkiem sprawnie. Moja noc wygląda tak, że idę spać max o 21.00 i jak się obudzę to jestem ponownie usypiana bez karmienia. Pierwsze karmienie następuje dopiero najwcześniej o 5.00. Mama sobie ustaliła tą magiczną godzinę. Czyli jeśli obudzę się wcześniej to usypia mnie bez karmienia a jak jest już po 5.00 to dostaję butlę. Dzisiaj na przykład obudziłam się po 6.00 :)

W tym tygodniu przyszli też Panowie naprawić nasze okna w salonie. Na złączeniach okna się rozkleiły i cały chłód z zewnątrz i wiatr wpadały do salonu. Przez to mieszkanie bardzo szybko się wychładzało. Jak panowie przyszli i zobaczyli mamę i mnie to jeszcze za darmoszkę wyregulowali nam drzwi balkonowe i okno :) hehe ach ten nasz wdzięk :)

Nie pisałam też chyba jeszcze jak tatuś nauczył mnie robić "czółko". Robienie czółka polega na tym, że jak jestem blisko czyjejś głowy to jak powie "Laura, czółko" to ja zbliżam swoje czoło do czoła ten osoby i to jest słitaśne :) Czasem próbuję wtedy podgryźć trochę nosa tej osoby, ale nie zawsze mi się udaje :-) No i oczywiście czasem nie mam wyczucia i zamiast zbliżać się powoli to robię to z rozmachem. Parę razy potem mama bała się że będę miała siniaka :-P 

Jak tatuś prowadzi wieczorne rozmowy a to z babcią a to z wujkami czy cioteczkami to zaczęłam reagować na swoje imię. Kiedyś nie wiedziałam co się dzieje a teraz jak słyszę przez telefon swoje imię to skaczę i kicam i się cieszę :) W ogóle w tym tygodniu wieczorem tata mówił, że chyba się czegoś nawciągałam bo skakałam jak wariatka. 

Cały tydzień bawiłam się też moim prezentem - laptopem. Mama chciała mi co jakiś czas go zabierać, ale ja wtedy przeistaczałam się w małego buldożera i walczyłam o swoje :) 

Nową zabawą jest też wchodzenie na sofę w salonie. Mama podstawiła mi poduszki, żebym miała jak na nią wejść. Oczywiście wtedy bacznie mnie kontroluje. Jestem przeszczęśliwa jak mogę pohasać po sofie. Tatuś nauczył mnie też schodzić z kanapy. Co prawda zdarzają się jeszcze próby zejścia przodem co skutkuje wywrotką, ale schodzenie tyłem idzie mi całkiem nieźle. 
A jak mama zabiera poduszki i nie mogę wejść na kanapę to przeżywam rozpacz. Płaczę i krzyczę aż łzy lecą mi jak grochy a gile z nosa zalewają wszystko wokół.

Mama przyłapała mnie w tym tygodniu na wyciąganiu szuflad w sypialni. Ja oczywiście robię porządki w szufladach a mama tego nie docenia...

W czwartek tatuś przywiózł do domku taką dziwną rzecz. To jest wysokie, zielone i kłujące. Było zapakowane w siatkę i tata coś tam majstrował czymś co rodzice nazywali piłą. A w sobotę ta rzecz - choinka, bo potem mi rodzice wytłumaczyli - stanęła w salonie i rodzice obwiesili ją kolorowymi kulkami i światełkami. Mama się cały czas wzrusza, że to będą moje pierwsze święta i że nie może się doczekać.

W sobotę byli u nas goście. Rodzice zrobili taką koleżeńską a'la wigilię ze znajomymi. Dostałam w prezencie taki sorter drewniany z klockami z sowami po bokach :) Mama nauczyła mnie wrzucać do niego klocki :) no i w ogóle uwielbiam sowy. Mama nauczyła mnie pokazywać gdzie sowa ma oczy :) jest ze mnie bardzo dumna!

Podczas imprezy weszłam pod choinkę i tata musiał mnie wyciągać bo bałam się wyjść. Choinka kłuje i nie lubię jej dotykać - boję się. Rodzice się zaśmiewali, że jestem małym gagatkiem.

Zaczęłam też trochę więcej "rozmawiać" :)

Eh, to chyba tyle. Strasznie dużo się działo w tym tygodniu :) A w następny piątek jedziemy na Podlasie. Mama już przebiera nogami i ja też się nie mogę doczekać :)

Buziaki, 
Laura

piątek, 11 grudnia 2015

[ wyzwanie - aktualizacja ]



15 dni ćwiczeń za mną :) Zaczęłam 26 listopada i ćwiczę codziennie rano pomiędzy 7 a 10 - zależnie od tego jak uda mi się ogarnąć Laurę. Najlepiej ćwiczy mi się, gdy od razu po wstaniu bez zbędnych ceregieli przebiorę się w strój a Laurę posadzę gdzieś obok żeby koło mnie hasała. 

Już udało nam się trochę ustalić mały rytuał. Po pobudce szybkie przebieranie w strój. Laura zostaje w piżamce. Gdy ćwiczę biega radośnie obok, zjada moje sznurówki, próbuje gryźć moje buty lub zabiera mi matę :) Jak robię brzuszki to się na mnie wspina, jak robię pompki czy deskę to uwielbia się pode mną przeczołgiwać raz w jedną a za chwilę w drugą stronę. Największą mobilizacją jest gdy spodoba jej się centralnie pode mną i muszę wtedy bardziej wymuszać prawidłowe trzymanie pozycji :) - mój mały pomocnik!

Po ćwiczeniach nastawiam owsiankę dla Laury i podczas mojego prysznica córcia buszuje po łazience. Jak już jestem ogarnięta to jest czas na stygnięcie owsianki, przebieranie i przewijanie Laury. Potem po śniadaniu Laurka idzie na drzemkę a ja mam chwilę na śniadanie i relaks :-)

Za mną 10 dni z poziomem 1 i 5 dni z poziomem 2 programu Jillian "30 day shred". Wszystkie ćwiczenia z ciężarkami robię z obciążeniem 1,5 kg. Miałam jeden dzień przerwy, bo nadwyrężyłam sobie bark i mocno mnie pobolewał. Stwierdziłam, że jeden dzień odpoczynku dobrze mi zrobi. No i raz zdarzyło mi się ćwiczyć wieczorem z przyczyn losowych. 

Do tego udało mi się 3 razy wyjść na spacer z Laurą, podczas którego przeszłam 4,5 - 5 km idąc szybkim lub średnim tempem.

Podsumowując:
Samopoczucie mam bardzo dobre. Do ćwiczeń się przyzwyczaiłam. Waga stoi w miejscu albo nawet powiedziałabym że rośnie :( Jeśli natomiast chodzi o efekty to czuję, że moje ciało się wzmacnia i do tego brzuch, nogi a zwłaszcza ramiona wyglądają lepiej. 

Do Świąt zostało 13 dni!

pozdrawiam,
diabelnieanielska

czwartek, 10 grudnia 2015

[ Opowieści Laury - mam już 38 tygodni ! ]

Cześć Kochani,

ten tydzień minął szybko. Sypiam ostatnio wyśmienicie :) jak się obudzę w nocy to mamusia usypia mnie bez karmienia a jak obudzę się rano to dostaję butlę mleka :)

We wtorek mamusia miała urodziny. Wieczorem przyjechała ciocia z wujkiem i z dziadkiem :) Mamusia upiekła ciasto czekoladowe z kaszy jaglanej i zrobiła oszukane rafaello i do tego sałatkę cioci Asi z żurawiną i migdałami :) Było wesoło. Dziadek bujał mnie na piłce a ja się zaśmiewałam. Cały czas się ze mną wszyscy bawili i potem już padłam do spania. Dosłownie "padłam" :) Było fajnie :)

W czwartek poszłyśmy z mamusią na spacer. Była nawet ładna pogoda, więc stwierdziłyśmy że skorzystamy. Mama włączyła Endomondo i zrobiła po parku aż 5 kilometrów w godzinę :) Była bardzo z siebie dumna. A ja sobie grzecznie w tym czasie pospałam.

Piątkowy powrót tatusia z pracy skutkował nową zabawką :) tatuś poszedł do sklepu i nie mógł się oprzeć i kupił mi taką grającą kulę która sama turla się po pokoju :) Nie wiem kto się bardziej cieszył - ja czy tata :)

Na weekend mieliśmy pojechać na podlasie jednak okazało się, że tatuś ma bardzo dużo pracy a mamusia sama bała się jechać ze mną tyle kilometrów. Myśleliśmy, że ciocia albo wujek z nami pojadą ale niestety się nie udało. Wszyscy byli bardzo smutni jak usłyszeli, że jednak nie przyjedziemy. 

Sobotni poranek zaczęliśmy spacerem. Po drodze najpierw spotkałyśmy jedną sąsiadkę z małą Natalką a potem drugą z mężem i małym Adasiem. Tak więc spacer nie minął mamusi samotnie a i tak zrobiliśmy koło 4,5 km :)

W sobotę rano zadzwoniła babcia Basia i powiedziała, że tak już za mną tęskni, że wsiądzie w pociąg i przyjedzie do mnie. Skończyło się na tym, że dziadek babcię namówił i przyjechali razem samochodem :) Zabrali nawet ciocię Kasię po drodze do nas :) Ciocię i dziadka niedawno widziałam a babci nie i strasznie się bałam i wstydziłam. Jak babcia się zbliżała to wtulałam się w mamusię i chowałam. Na szczęście potem było super! Dostałam od dziadków mojego pierwszego laptopa! Ekran ma lusterko na którym wyskakują kolorowe zwierzątka. Laptop ma mnóstwo przycisków i dużo melodii :) Nie dałam nikomu się nim bawić a jak ktokolwiek mi go zabierał to krzyczałam i płakałam! 

Mamusia wystawiła też dzisiaj pierwsze ozdoby świąteczne :) A w następny piątek tatuś obiecał ubieranie choinki. 

Niedzielny poranek spędziłam z dziadkami w łóżku :) Babcia nie mogła się mną nacieszyć. Tatuś obiecał, że pojedziemy do dziadków za dwa tygodnie i z mamusią zostanę już aż do świąt. Cieszę się bardzo! mamusia powiedziała, że podrzuci mnie na cały dzień do drugich dziadków, bo w końcu nie trzeba mnie już cycem karmić a na pewno wszyscy się ucieszą - i dziadki, i pradziadki i ciocie i wujki :) 

Dalej jestem urwisem. Mama mówi, że chyba wyrzynają mi się jakieś ząbki, bo ostatnio zrobiłam się niespokojna i płaczliwa. Może coś w tym jest. 
Dalej uskuteczniam wspinanie się na wszystko co możliwe. Bawię się też z mamą w chowanego - to moja ulubiona zabawa!
No i dalej kocham zabawy przy drukarce :) 

Buziaki,
Laura

piątek, 4 grudnia 2015

[ Opowieści Laury - mam już 37 tygodni ! ]


Cześć Kochani :-)

mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku :-) 

Mój tydzień znów przeleciał bardzo szybko. Mało wychodziłyśmy z mamusią w tym tygodniu, bo było strasznie zimno i wiał bardzo duży wiatr. Spędzałyśmy za to czas w domku bawiąc się, łobuzując, jedząc i wypoczywając. 

Znów zaczęłam pięknie spać. W nocy z środy na czwartek mama nie mogła uwierzyć, bo spałam od 21.00 do 5:30. Potem zjadłam butlę i spałam do około 9:00. Mama była przeszczęśliwa :) W ogóle ostatnio całkiem dobrze sypiam. Jak obudzę się wcześniej niż nad ranem to rodzice mnie tulą, dają smoka i od razu zasypiam. Jeśli obudzę się po 4:00 to mamusia decyduje się na danie mi butli z mleczkiem i dalej sobie smacznie śpię aż do momentu jak tatuś wstaje do pracy :) 

Miałam kilka dni pod znakiem niejadka. Nie chciałam za bardzo nic jeść i byłam poddenerwowana. W końcu któregoś popołudnia po ciężkim dniu mama wyciągnęła z lodówki słoiczek, który leżał na "czarną godzinę" - naleśniki z musem jabłkowym. Zjadłam cały! i gdyby było więcej to zjadłabym więcej! W związku z tym na śniadanie następnego dnia mamusia zrobiła domowe naleśniki i podała mi je z dżemem brzoskwiniowym od babci Basi :) Było pyszne!

Poza tym w tym tygodniu zjadłam swój pierwszy obiadek rączkami a nie z łyżeczki. Mamusia ugotowała pulpeciki a do tego marchewkę, kalafiora i brokuła - było smaczne i nawet udało mi się dość sporą część zjeść. Oczywiście co nieco wylądowało na podłodze, co nieco na mnie, co nieco na mamie, ale mama się nie gniewała. Nawet trochę podbierałam z talerza mamy jak u mnie się już kalafior skończył :-)

W środę byłyśmy z mamusią na imieninach cioci Kasi. Był dziadek i wujek Mariusz i wszyscy się ze mną bawili :) Ja to mam szczęście, że mnie tak wszyscy mocno kochają. Dziadek jak mnie widzi to cały czas się uśmiecha. Fajnie! Szkoda tylko, że babci Basi nie było bo już się stęskniłam :( w ogóle się stęskniłam za dziadkami więc nieoficjalnie powiem, że najbliższy weekend spędzę na Podlasiu :)

to ja u cioci

U cioci się wyszalałam, wyskakałam, wyturlałam i wybawiłam :) Było super!

W sobotę zostałam z tatusiem w domku, bo mama pojechała na zakupy. Wróciła z dwiema sukienkami dla siebie i z 2 śpiochami, bodziakiem, sukienką na wigilię i rajstopkami dla mnie. Do tego upolowała w pepco rogi renifera i czapkę Mikołaja i powiedziała, że zrobimy sobie świąteczne zdjęcie na pamiątkę.

W niedzielę był u nas dziadek :) Wynalazł fajną zabawę - sadzał mnie na mamy piłkę do ćwiczeń i podskakiwaliśmy :) ale była zabawa! śmiałam się jak nigdy! a jak dziadek wyszedł to zasnęłam tak:
                        
                                 

W ogóle to lubię się bawić. Umiem już prawie sama ułożyć wieżę z kółeczek, bawię się z mamą w chowanego po całym mieszkaniu. Nie ma jednak fajniejszej zabawy niż wdrapywanie się na piekarnik. Mama dostaje szału....

Mama zrobiła też mi psikusa i wyjęła szczebelki w łóżeczku na chwilę. Ja sobie weszłam a potem jak chciałam wejść kolejny raz to szczebelki znowu były wsadzone i nie wiedziałam co się dzieje :( próbowałam wcisnąć głowę ale się nie udało... a mama się zaśmiewała jaki ze mnie gagatek :-P

I to chyba tyle,
buziaki
Laura