piątek, 27 listopada 2015

[ wyzwanie ]


Kochane,

do Świąt został niecały miesiąc, do Sylwestra nieco ponad miesiąc. Czy to znaczy, że czas się za siebie trochę wziąć i ogarnąć 4 litery? Zdecydowanie TAK. 

Żeby nie było, że sobie zaplanuję i potem nic z tego nie będzie to publicznie rzucam sobie wyzwanie, że codziennie do świąt będę ćwiczyć zestaw 30 day shred z Jillian Michaels (filmy dostępne na youtube).

Ćwiczenia są przyjemne i co najważniejsze trwają w całości jakieś 27 minut, więc przy małym bąblu raczkującym obok jest to czas, który mogę codziennie poświęcić na ćwiczenia.

Żeby nie było dziś był mój drugi dzień ćwiczeń i już czuję jak rosną mi muskuły - hehe :-)

Znajdzie się ktoś, kto powalczy ze mną?
Jeśli wolicie poleżeć w tym czasie brzuchem do góry zajadając pyszne ciasteczka, które ostatnio Wam poleciłam TU to chociaż trzymajcie drugą ręką kciuki za mnie :)

pozdrawiam,
diabelnieanielska

czwartek, 26 listopada 2015

[ american chocolate cookies ]

Dawno nie było u mnie przepisu na coś pysznego, więc dziś chciałabym Wam przedstawić:
a ) szybki
b ) pyszny
c ) prosty
przepis na amerykańskie ciasteczka czekoladowe.
Uwaga! Znikają w zastraszającym tempie!




Składniki:
140 g gorzkiej czekolady min. 50 % kakao pokruszonej na drobne kawałki
130 g miękkiego masła pokrojonego na kawałki
100 g cukru
100 g cukru brązowego
1 jajko
2 łyżeczki cukru waniliowego
180 g mąki pszennej
pół łyżeczki sody oczyszczonej
pół łyżeczki proszku do pieczenia
1 szczypta soli


Wykonanie:


Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni.


Wszystkie składniki poza czekoladą dokładnie wymieszać na jednolitą masę. Gdy już to zrobimy dodajemy czekoladę.

Za pomocą dwóch łyżeczek formujemy małe kulki wielkości orzecha laskowego i układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia w odległości ok 5 cm od siebie.

Z tej porcji wychodzi ok 30 ciasteczek, czyli musimy mieć dwie blaszki które wkładamy do piekarnika jedna po drugiej.

Piec ok 10-12 minut aż ciasteczka nabiorą złocistego koloru. Po wyjęciu pozostawić do wystygnięcia. Jeśli uda Wam się nie zjeść wszystkich od razu to można je przechowywać w szczelnym pudełku, woreczku :-)

Smacznego :-)
diabelnieanielska

wtorek, 24 listopada 2015

[ Opowieści Laury - mam już 36 tygodni ! ]



Hejka,

Największa zmiana w tym tygodniu to taka, że praktycznie całkowicie odstawiłam się od picia mleczka z cyca. Mamusia w nocy zaczęła karmić mnie butelką chociaż tak na prawdę ostatnie dni tego tygodnia spędziłam przesypiając praktycznie całe noce. Po ostatnim czasie, gdy budziłam się bardzo często, w końcu przyszła chwila wytchnienia dla mamusi.

We wtorek znów przyjechał do nas dziadek. Razem z mamusią powiercił w moim pokoju dziury na kołki pod obrazki i Maryję, którą rodzice dostali "na nowe mieszkanie" a mamusia zdecydowała, że pięknie będzie wyglądała u mnie w pokoju. Po drobnych pracach remontowych mamusia upiekła pyszną pizzę dla siebie, tatusia i dziadka a ja poszłam prawie grzecznie spać. 

W środę znów zawitałyśmy z mamusią do Klubokawiarni "Qlka Cafe". Tym razem mamusia zabrała mnie na Gordonki - zajęcia umuzykalniające dla takich szkrabów jak ja. Muszę przyznać, że nawet mi się podobało chociaż dwa razy zdarzyło mi się zakwilić, bo przestraszyłam się głośnych dźwięków. Były też moje dwie koleżanki - Ola i Julka. Potem wspólnie bawiłyśmy się jeszcze na macie a na sam koniec mamusia zabrała mnie do basenu pełnego kolorowych kulek. Niestety wielkie było zdziwienie mamusi gdy po prostu wybuchnęłam płaczem i potem nie mogłam się uspokoić. Kulki jak widać na razie nie zostaną moją miłością :-)

Piątkowe popołudnie spędziłam na spacerze z koleżanką i kolegą z naszego osiedla. Dotleniłyśmy się trochę, nawet pospałam i jak już miałam dość siedzenia w wózku to zaczęłam marudzić i wróciłyśmy z mamusią do domku. Chyba przez to moje dotlenienie się (a może coś innego?) piątkowy wieczór rodzice spędzili na obejrzeniu filmu przy winku. Ja w tym czasie grzecznie spałam i obudziłam się tylko raz na karmienie :) Rodzice byli przeszczęśliwi. 

W sobotę rano nastąpiła natomiast rewolucja w moim pokoju. Rodzice przestawili regał i biurko tatusia, żeby zajmowały jak najmniej miejsca w pokoju. Po generalnych porządkach mamusia rozłożyła mój nowy dywan i tak oto mam już dokończony swój piękny pokój :-)



Popołudnie natomiast spędziliśmy na obiedzie w restauracji na Starym Mieście. Rodzice umówili się z wujkiem Konradem. Mamusia troszkę się obawiała jak to będzie ze mną i ile dam radę wysiedzieć. Ale że ja się wyspałam i miałam wyśmienity humor to skakałam, bawiłam się, cieszyłam, posiedziałam u wujka na rękach i potem skakałam jeszcze w wózku z asekuracją mamusi. Rodzice zjedli pyszny obiad, ja też zjadłam swój :) Dostałam też piękny balonik :) W restauracji byliśmy przez 3,5 h a jak wychodziliśmy to Panie kelnerki mówiły tatusiowi, że byłam najgrzeczniejszym dzieckiem :) zrobiłam też Pani kelnerce ładne "papa".

Wracając do historii łóżeczka turystycznego sprzed tygodnia to niestety mieliśmy dość spory problem z rozłożeniem go. Nawet dziadek próbował i nic. A że łóżeczko jest pożyczone to nie chcieliśmy go połamać i rodzice spakowali je z powrotem i zawiozą je do dziadków.

Z tematów innych niż wydarzenia dnia codziennego to chciałam powiedzieć, że dobry ze mnie gryzak jest. Gryzę wszystko co wpadnie mi w usta: stolik w salonie, wannę w łazience, kable, książki i łóżeczko, które wygląda jakby przebiegło przez nie stado bobrów. Mam nadzieję, że zjedzona farba z łóżeczka mi nie zaszkodzi. 

Nauczyłam się też wypinać język :) Mama się śmieje i próbuje go za każdym razem złapać :)

No i nauczyłam się też wchodzić na piętro stolika w salonie i schodzić z niego :) stawiam ostrożnie rączki przy schodzeniu i już nie zdarza mi się spaść - no chyba że się poślizgnę. W ogóle zrobiłam się ostrożną dziewczynką. Mama mnie chwali, że jestem taka mądra :)

Nadal uwielbiam też kąpiele z tatusiem :) Cały czas się śmiejemy i bawimy. Dlatego też jak tylko tatuś mnie wyciąga i zaczyna ubierać to głośno protestuję. 

No i na koniec najpiękniejsze zdjęcie jakie udało się zrobić mamusi. Mamusia jak na nie patrzy to za każdym razem się rozczula :)


Buziaki,
Laura

sobota, 21 listopada 2015

[ Opowieści Laury - mam już 35 tygodni ! ]



Cześć Kochani :)

Trzydziesty piąty tydzień za mną ;-) W poniedziałek czekała mnie wizyta u lekarza. Miałam odbyć ostatnią porcję szczepienia na pneumokoki. Zapytacie dlaczego "miałam"? otóż pisałam Wam że mamusia chorowała cały poprzedni tydzień. Ten tydzień mamusia chorowała nadal a do tego tatuś ciąga nosem i mnie też dopadł katar i lekki kaszel. Poszłyśmy na tą wizytę, ale Pani doktor powiedziała, że nie będziemy szczepić jak jestem przeziębiona i żeby dawać mi witaminę C. Do tego tata kupił mi kropelki na katar wpuszczane do noska. No i chyba nie muszę mówić jaka to trauma. Nie dość że musiałam mieć wpuszczane te kropelki to jeszcze mama wpuszczała mi do noska sól fizjologiczną i odciągała moje wyhodowane gile Fridą. Strasznie tego nie lubię, więc za każdym razem protestowałam, wyrywałam się i płakałam łzami jak grochy.

Wracając jeszcze do wizyty u lekarza to ważę już ponad 7600g :) Mama mówi, że wszystko co zjadam to wybiegam i wyskaczę :)

W środę mieliśmy wizytę cioteczek i wujków :) Przyjechało całe rodzeństwo tatusia. Dostałam w prezencie śliczną bluzkę ze świnkami morskimi i spodenki-półśpiochy. Będą jak znalazł jak tylko do nich dorosnę.

Ciocia Agata, wujek Adam i tatuś poszli na Marsz Niepodległości a ciocia Ania i wujek Piotrek zostali ze mną i mamusią w domku. Dużo się bawiliśmy, ciocia z wujkiem nawet mnie uspali i mama była z nich mega dumna :) Potem mamusia upiekła pięknie pachnące ciasteczka z czekoladą i zrobiła obiadek. Co jak co, ale ciasteczka zniknęły w mgnieniu oka i mamusia była przeszczęśliwa, że tak smakowały.

W tym tygodniu zaliczyłam też mega wypadek. Mega dlatego, że takiego odkąd żyję nie doświadczyłam. Otóż wspinając się w kuchni po meblach mamusia odruchowo zawiesiła na uchwycie do zmywarki ścierkę a ja ją pociągnęłam i poleciałam na ziemię obijając w drodze głowę w inną szafkę a potem w podłogę. Mama od razu mnie przytuliła, bo mocno płakałam. Po chwili zauważyła, że mam krew na ustach i zajrzała mi do buzi. Krwawiło mi dziąsło przy górnych ząbkach. Potem też wypatrzyła trochę krwi w nosku. No nic. Mama przez chwilę nawet się zastanawiała czy nie jechać ze mną na SOR bo strasznie się trzęsłam w tym płaczu - tak było strasznie. 

W związku z moją wywrotką mama zrobiła mi w salonie zagrodę, żebym nie wchodziła do kuchni. Jak na złość wtedy wywróciłam się więcej razy niż jak zagrody nie było, więc szybko wróciłyśmy do pierwotnego rozwiązania a mamusia poprosiła dziadka żeby przywiózł łóżeczko turystyczne. Mama miała plan, że jak będzie coś robiła w kuchni to będzie wsadzała mnie do kojca, żebym nie wspinała się po meblach i po jej nogach.

Dotarła też pocztą zamówiona przez mamę większa butelka do mleka. Od tej pory zjadam dużą porcję mleczka jakieś 2 razy dziennie. W nocy mamusia dokarmia mnie jeszcze cycem, ale strasznie często się budzę w nocy. Karmienie cycem zdarza się w ciągu dnia tylko raz. Oznacza to tylko tyle, że na dobre żegnam się z maminym mleczkiem.

Inną paczką przyszedł też zamówiony przez mamusię dywan do pokoju. Jest piękny! W następnym tygodniu mama zapowiedziała małe przemeblowanie i generalne sprzątanie pokoju, więc mam nadzieję, że mój pokój w końcu będzie wyglądał jak z marzeń :)

A czy wspominałam już, że mam kochaną i zdolną mamę? Mamusia zrobiła mi na szydełku przepiękny komin :)



Prawda że przepiękny? :-)

W piątek przyjechał w odwiedziny dziadek Wiesio. Szkoda, że tak krótko się bawiliśmy :-( dostałam też piękny prezent - kolejną książeczkę :-) prawie wszystkie moje książeczki zostały nadgryzione i tą nową mamusia mi daje tylko jak wspólnie ją czytamy :) a książeczka uczy kolorów! 

W niedzielę pojechałyśmy z mamusią do cioci Kasi. Był dziadek i wujek Mariusz. Wszyscy się super bawiliśmy, zjadłam obiadek i nawet spałam u cioci w łóżku. Wujek nawet pozwolił mi na sobie poleżeć :) Fajnie było. 

A jak wróciłyśmy do domku to okazało się, że tatuś w końcu powiesił w moim pokoju mój piękny żyrandol :) 

I tak minął mi ten tydzień :)

Kocham mocno,
Laurka

poniedziałek, 16 listopada 2015

[ Optima DHA - testowanie Streetcom ]

Kochani, 

znów udało mi się dostać do kampanii produktu na stronie Streetcom.pl. Ponownie jest to margaryna - tym razem Optima DHA (opinię o poprzednim produkcie znajdziecie TU).



Ja na swojej jedzeniowej drodze spotkałam się wcześniej z margaryną Optima Cardio. Zdarzyło mi się ją kupić parę razy ze względu na to, że przez jakiś czas często bywał u mnie mój tata, który ma chore serce i tego typu produkty są dla niego dozwolone. A jak już miałam w lodówce to i używałam :)

Optima DHA to nowy produkt z rodziny margaryn Optima, który ma wspierać prawidłową pracę mózgu i wzroku. 

Na początek trochę informacji czym jest owe DHA :) 
otóż DHA jest to - uwaga trudne słowo ;-) - kwas dokozaheksaenowy czyli wielonienasycony kwas tłuszczowy należący do grupy Omega-3 znajdujący się we wszystkich komórkach ciała człowieka. Jest on jednym z głównych składników budulcowych mózgu i siatkówki oka. 

Młode mamy na pewno wiedzą co to jest, bo przez okres ciąży i karmienia piersią zalecane jest uzupełnianie kwasów DHA :) Trzeba jednak wspomnieć że kwasy DHA są niezbędne na każdym etapie życia nie tylko w ciąży i podczas karmienia.

Głównym źródłem kwasów są tłuste ryby morskie a także owoce morza jednak pierwotnym źródłem DHA są algi morskie. Można też oczywiście uzupełniać kwasy tabletkami. 

Optima DHA powstała po to by zapoczątkować nowy sposób dostarczania DHA.

Paczka przyszła do mnie kurierem. W opakowaniu termicznym, które na pewno wykorzystam w podróżach, znajdowały się 4 opakowania margaryny - każde po 400 g, przewodnik oraz 15 ulotek do rozdania znajomym. 





Jak widzicie na zdjęciu nawet Laura zainteresowała się rozpakowywaniem paczki :)


Samo opakowanie margaryny jest czytelne i utrzymane zgodnie z poprzednimi jej "siostrami" tj Cardio i Omega-3. Lubię takie przejrzyste projekty bez zbędnych rysunków i innych grafik.

Skład przedstawia się następująco:


Co prawda producentem margaryn nie jestem, ale moim zdaniem fajnie by było jakby udało się uniknąć paru pozycji, np tłuszczu palmowego.

Kolejną rzeczą która rzuciła mi się od razu w oczy to to, że opakowanie jest duże, bo aż 400 g. Moim oczom po otwarciu opakowania ukazała się jednak dość duża przestrzeń, przez co wyszło jak z chipsami - pół opakowania to powietrze. Wagowo sprawdziłam i się zgadzało. To uważam za minus.



Jeśli chodzi o smak to mi odpowiada. Bardziej przepadam za naturalnym masłem, a odkąd mam Thermomixa to masło robię samodzielnie. Razem z osobami, które przetestowały margarynę ze mną próbowaliśmy wypunktować co nam się w tej margarynie podoba. Jak większość margaryn fajnie się rozsmarowuje, fajnie smakuje solo na chałce, świeżych bułeczkach czy chlebie. Nie ma sztucznego smaku a zapach uważam że jest neutralny. 

Raz usmażyłam na niej jajecznicę, raz użyłam do posmarowania blaszki do ciasta i w obu przypadkach margaryna się sprawdziła. 

Na ulotce dołączonej do zestawu, którą przekazywałam osobom testującym znalazły się nawet porady jak rozruszać szare komórki :) 

Całość oczywiście na plus. 

Dodatkowo każdy może wziąć udział w akcji "Wypróbuj za darmo" :) poniżej rozpiska jak to zrobić.



Dziękuję Streetcom.pl za możliwość przetestowania produktu :)

pozdrawiam,
diabelnieanielska

piątek, 13 listopada 2015

[ Opowieści Laury - mam już 34 tygodnie ]


próby zrobienia zdjęcia ząbkom :-) 

Cześć wszystkim :)

wykrakałam! mama się rozchorowała. Cierpiała strasznie, bo zaczęło się od bólu gardła, potem doszedł kaszel i kolejno katar, ból głowy i ból mięśni. Bidulka z tej mojej mamusi. Ja - widząc jak cierpi - byłam bardzo grzeczna. Mamusia kładła się w salonie na kanapie a ja grzecznie bawiłam się moimi zabawkami na macie. 

W związku z powyższym ten tydzień był mało interesujący. Poza poniedziałkową wizytą w aptece nie wychodziłyśmy w tygodniu na spacery. 

W sobotę jednak zaliczyliśmy całą trójką małą parapetówkę u mamy koleżanki. Znów było mnóstwo cioć i wujków i miałam z kim się bawić. Przez prawie całą imprezę tatuś się mną opiekował. Nawet udało mi się pospać troszkę u cioci w sypialni. Było bardzo fajnie, ale jak nadeszła moja pora kąpieli to dałam za wygraną zaczęłam już marudzić do wyjścia. Mamusia i tak była szczęśliwa chociaż mówiła, że za krótko i że nie zdążyła się nagadać. 

A w niedzielę 8 listopada wyszedł mi piąty ząbek! Uwierzycie? Już mam pięć ząbków. W związku z tym moje ulubione zajęcie to nadgryzanie łóżeczka albo stołu w salonie. Rodzice się śmieją, że to prawie jakbyśmy mieli bobra w domu. Brakuje tylko lecących wiórów. Nie wiem kto to jest bóbr, ale rodzice się śmieją, więc ja też się śmieję :)

Podczas mamy choroby znalazłyśmy nową rozrywkę. Bawię się z mamusią w chowanego w salonie. Mama raczkuje tak jak ja i chowa się za meblami, za piłką, za poduszkami i woła "Laura, gdzie jest mama?" i ja wtedy jej szukam :) a jak ją znajdę to mnie szybko łapie, przytula, daje całuski i krzyczy "A kuku!" :) Fajne te zabawy z mamą.

Nadal uskuteczniam moją miłość do elektroniki. Mam już dwie komórki, gryzę kable które napotkam na drodze, ostrzę ząbki na pilotach do telewizora, zabieram rodzicom ich komórki i uwielbiam a może nawet i KOCHAM drukarkę, która stoi schowana za łóżkiem w sypialni rodziców. Niech Was nie zmyli to stwierdzenie, że jest schowana, bo ja już doskonale znam tamte tereny i gdy tylko uda mi się uciec z salonu to biegnę ile sił w rączkach i nóżkach do drukarki. Czasem mama zdąży mnie złapać zanim dobiegnę, ale często mnie nie dogania :) Drukarka fajnie pika i wyskakują z niej kartki, które zdarza mi się zjeść. Mniam mniam :) Mama oczywiście potem zwraca mi uwagę i zabiera je a ja ostentacyjnie płaczę przez chwilę, żeby pokazać moje niezadowolenie.  

Uwielbiam również gotować z mamą w kuchni. Wspinam się po jej nogach ściągając jej przy tym spodnie. Ona się złości a ja się śmieję. Fajnie jak mnie trzyma na rękach żebym widziała co robi, ale jak musi użyć dwóch rąk i mnie odkłada to wybucham płaczem.

Przewinięcie mnie to nadal spore wyzwanie. Jako, że przewijak robi się na mnie powoli za mały to przewijamy się w salonie na macie. Mama nie zdąży mi umyć tyłeczka a ja - hop - i już jestem na czworakach. Oczywiście wycierając ufajdoloną dupkę w podłogę. Mama wtedy dostaje szału. Najlepiej mi się kica z gołym tyłeczkiem :) Mama dwoi się i troi żeby mnie utrzymać i przewinąć dlatego ostatnio przewijała mnie nawet jak stałam przy kanapie. 

W tym tygodniu uskutecznialiśmy karmienie mnie butelką i w końcu poszło :) tak więc teraz w ciągu dnia jem przeważnie z butli a mamusia ze dwa razy mnie podkarmia cycem a w nocy leci tylko cyc.

Tatuś przejął całkowicie moje wieczorne kąpiele. Odciąża mamusię, która i tak czasem zajrzy do nas, bo mówi, że nie może wytrzymać :) A z tatusiem jak to z tatusiem - zabawa w wannie zawsze jest przednia. Szkoda tylko że czasem a to zaleje mi oczy, a to opiję się wody :-P mi to jednak nie przeszkadza, bo super się bawimy razem. 

A jeśli chodzi o moje spanie, to w ciągu dnia jest ok i nie mam problemów z zaśnięciem. Gorzej jest w nocy, bo zdarza mi się budzić co godzinę :-( współczuję mamusi, bo jak do mnie tak wstaje to rano jest nieprzytomna... 

A co u Was?
Buziaki, 
Laurka

niedziela, 8 listopada 2015

[ Opowieści Laury - mam już 33 tygodnie !]


 Cześć i czołem kochani,

Pewnie się zastanawiacie dlaczego w tym tygodniu widnieje zdjęcie z brzuszkiem. Otóż tak wyglądał maminy brzusio jak miałam 33 tygodnie będąc jeszcze w brzuszku.

Do rzeczy - Ten tydzień minął z atrakcjami :) 
Przede wszystkim w poniedziałek przyjechała do nas Pani z mamusi nowym "mercedesem kuchennym" - Thermomixem. Mamusia odkładała na niego prawie 1,5 roku i w końcu się doczekała. Co za tym idzie - w tym tygodniu jedliśmy mnóstwo pysznych rzeczy.

We wtorek po wielu nieprzespanych nocach, krzykach i marudzeniach pojawiła mi się prawa, górna jedynka :) ależ mamusia była szczęśliwa :) Od razu mamusia zauważyła, że idzie mi też lewa jedynka, która pojawiła mi się w niedzielę - 1 listopada :-) Takim oto sposobem mam już 4 ząbki. Górne jedynki są na razie malutkie, ale mama i tak się śmieje i mówi, że wyglądam uroczo. No i chyba będę miała między nimi sporą przerwę :-P

Wyrzynanie się ząbków sprawiło, że w tym tygodniu byłam trochę niejadkiem. Pomimo, że bardzo lubię jeść to jakoś teraz jedzenie nie sprawiało mi przyjemności, zwłaszcza jeśli było ciepłe.

Jako, że mamusia niedługo planuje przestać mnie karmić cycem to podjęła się próby nakarmienia mnie mlekiem modyfikowanym. No nie powiem że mi się to podobało... Płakałam okrutnie, narozlewałam wokół siebie i z tego krzyczenia mama dała mi smoka to usnęłam i spałam całą noc. Mamusia na śpiocha musiała mnie nakarmić koło 4 i potem spałam aż do rana.

W piątek natomiast mamusia miała wychodne :) co za tym idzie zostałam sama w domku z tatusiem. Mama strasznie się denerwowała jak tatuś sobie poradzi, ale poradził sobie wyśmienicie. Oczywiście robił wiele rzeczy inaczej niż mamusia. Mamusia na przykład zawsze karmi mnie w foteliku, zakłada mi śliniak i tak dalej. Tatuś natomiast karmił mnie w łóżeczku jak stałam lub posadził mnie na łóżku. Mama jak się o tym dowiedziała, to powiedziała że tatuś ma szczęście że nie ubrudziliśmy kanapy w salonie bananem, bo banan mógłby się nie sprać. Mówiła, że by mu urwała coś, ale nie pamiętam. Chyba coś wspomniała o nogach i tyłeczku ;-) Cały wieczór się z tatusiem bawiliśmy. Jak byłam głodna to mnie nakarmił, przewinął gdy było trzeba a jak pracował przy komputerze to grzecznie bawiłam się sama w swoim łóżeczku. Potem mnie wykąpał i poszłam spać w łóżeczku. Jak mamusia przyszła to smacznie spałam :) A tata - jak to tata wolny wieczór uczcił zamówioną pizzą ;)

W sobotę też zostałam na 2 godziny sama z tatusiem, bo mamusia znów miała małe wychodne i poszła z tej okazji do fryzjera :)

Fajnie tak być z tatusiem :) mam nadzieję, że będziemy tak zostawali częściej :)

Niedziela minęła nam na pobycie w domku, bo mama się przeziębiła. Oby tylko mnie nie zaraziła!

Buziaki,
Laurka