czwartek, 27 października 2016

[ Historie Kuby - tydzień 4 ]

W poniedziałek odwiedziła nas położna. Chyba to była już jej ostatnia wizyta. Powiedziała, że MOŻE jeszcze do nas zajrzy, ale że się świetnie trzymamy to może już nie będzie takiej potrzeby. Standardowo wypytała mamusię o wszystko i na moje brzuszkowe problemy zaleciła podawanie mi kropelek na kolki. Mamusia od razu zrobiła zakupy w aptece i od tamtej pory kilka razy dziennie podaje mi kropelki. Nie zmienia to faktu, że rodzice muszą mi poświęcić teraz więcej czasu, bo wieczorami troszkę się męczę, ale mamusia mówi że i tak jest całkiem nieźle i jeśli to kolki to faktycznie są minimalne. W nocy oczywiście sypiam dość kiepsko. Mama też. Wstaję co 2-2,5 h i często po jedzeniu mamusia musi poświęcić mi trochę czasu na przewijanie, odbijanie, bujanie itd. Jest dzielna :)

W tym tygodniu niestety pogoda nam nie dopisała. Rzadko ruszaliśmy się z domku, bo cały czas padało i było bardzo wietrznie. Jak poszliśmy z mamusią na spacer to szybko wróciliśmy było tak chłodno. Podczas gdy ciocia Ania zabierała Laurę na szybki spacer ja z mamusią spędzałem czas w domku. Oczywiście nasze spędzanie czasu często ogranicza się do tego, że mamusia mnie karmi, przewija, odbija, nosi, przytula i jak już zasnę to odkłada mnie do wózka i korzysta z chwili dla siebie.

W środę mamusia znów miała wychodne. Pojechała na spotkanie u dietetyka - cioci Asi :-) Potem wyskoczyła nawet do galerii na małe zakupy. Jak wróciła to ja oczywiście nie spałem i czekałem na mleczko. Fajnie jak tak mama czasem gdzieś wychodzi, bo później czuję jaka jest radosna i od razu mleczko smakuje mi lepiej :-) 

W czwartek ciocia Ania pojechała już do domku. Nie znaczy to wcale, że byliśmy z mamusią sami przez długi czas bo już w piątek przyjechały do mnie babcia Ala z ciocią Agatą. Obie widziały mnie pierwszy raz. Cóż. Jestem strasznym przytulaskiem, więc nie protestuję gdy każdy się nade mną rozczula i mnie tuli ile sił. 

Ten tydzień minął nam bardzo szybko. Niewiele się działo. Moje życie na razie obywa się bez fajerwerków. Podnoszę główkę coraz wyżej. Zdarza mi się ulać po karmieniu dość intensywnie, ale taki już mój urok. Mama mnie czasem porównuje do mojej siostry i mówi, że faktycznie jesteśmy całkiem różni pod każdym względem. Mamusia zaczęła też mi troszkę podśpiewywać kołysanki. Są piękne :) Bardzo lubię patrzeć na mamusię jak mi śpiewa. W ogóle już ładnie wodzę wzrokiem. Tata zrobił eksperyment i przystawił swoją dłoń na wprost moich oczu i przesuwał na boki a ja podążałem za jego ręką. Rodzice strasznie się cieszyli jaki już jestem mądry. Mama co chwilę się wzrusza i mówi, że nie może uwierzyć że tak szybko rosnę. Chociaż mam dopiero 4 tygodnie to podobno strasznie się zmieniłem na buzi i w ogóle "wydoroślałem". 

niedziela, 23 października 2016

[ Historie Kuby - tydzień 3 ]


Katar powoli mi mija. Mama liczyła na to, że zgodnie z zasadą, że katar leczony trwa tydzień a nieleczony 7 dni w tym tygodniu będzie już po wszystkim. Trochę się jednak przeliczyła. 

W sobotę cały dzień babcia Basia ogarniała nasz nowy wózek. Kupiony był jako używany i był strasznie zapuszczony. Babcia dwoiła się i troiła i w końcu po południu wszystkie materiałowe części schły już na balkonie. Tata za to pojechał na walki KSW w ramach swojego urodzinowego prezentu. Prawie cały weekend spędzaliśmy zatem we czwórkę - mama, babcia, ja i moja siostra. 

W sobotę mieliśmy znów gości :) tym razem w odwiedziny przyjechał wujek Mariusz z ciocią Olą. Ja znów przespałem całą wizytę. Tylko na początku jeszcze się jakoś trzymałem, ale po tym jak ciocia Ola wzięła mnie na ręce to odpadłem jak zabity. 

Niedzielę spędziliśmy bardzo miło. Pojechaliśmy naszym nowym wózkiem do kościoła. Była piękna pogoda a ja standardowo cały spacer i wizytę w kościele przespałem. Za to moja siostra wyszalała się zarówno w Kościele jak i w parku. To były ostatnie podrygi ciepłej pogody, więc mamusia z babcią chciały maksymalnie wykorzystać tak piękny dzień.
Wózek sprawdził się idealnie. Podczas gdy moja siostra szalała ja słodko spałem. No i Laura w każdej chwili może sama wejść i wyjść z wózka przez co mamusia ma lżej, bo nie musi jej dźwigać.

Po niedzielnej, pięknej pogodzie przyszło załamanie i cały poniedziałek lał deszcz. Przesiedzieliśmy więc ten dzień w domku. Babcia w wolnym czasie dziergała na drutach czapkę i szalik dla Laury i czapeczkę dla mnie. Mamusia zostawiła też nas na chwilę, bo musiała pojechać do laboratorium, ale babcia dała sobie świetnie radę z naszą dwójką.

Wtorkowy poranek obfitował w mega zaskoczenie. Mianowicie zaskoczyłem tatę przy zmianie pieluchy i obsikałem wszystko dookoła a nawet siebie. A mama mówiła tacie chwilę wcześniej żeby działał szybko, bo zaraz nasikam. Hehe :-) taty mina bezcenna! Odpadł mi też w końcu kikut pępowinowy. Strasznie późno, bo to była 19 doba. Mama się strasznie ucieszyła, że to już. Zaliczyliśmy też pierwszy spacer we trójkę - mama, Laura i ja. Było jednak bardzo zimno i wietrznie, że mama ledwo pchała wózek. Po szybkim spacerze wróciliśmy do domku strasznie przemarznięci. To znaczy mama była przemarznięta bo ja byłem opatulony po uszy :-)

W środę po południu babcia pojechała już do domku do dziadka. Teraz zobaczymy się dopiero pod koniec października :-( Do powrotu taty mamusia była z nami sama. Muszę stwierdzić, że pomimo że bardzo się boi zostawać sama to świetnie sobie radzi. A wieczorem rodzice dali mnie potrzymać mojej siostrze na rękach. Była przeszczęśliwa. Od tamtej pory cały czas wyciąga ręce żeby mnie wziąć :-)

W czwartek mama do 15.00 była z nami sama. O dziwo udało nam się ogarnąć - w sensie mamie udało się nas ogarnąć - mnie i Laurę. I nawet skoczyliśmy do Klubu Malucha na 2 godziny. Laura się wyszalała a ja pospałem, zjadłem i poleżałem w moim wózku. Mamie nie udało się tylko wypić ciepłej herbaty, bo przyszykowała do zabrania i z tego roztargnienia zapomniała jej zabrać z domu.
A po 15.00 przyjechała ciocia Ania :-) ciocia będzie z nami przez tydzień. Laura się ucieszyła, bo uwielbia bawić się z ciocią. Mam nadzieję, że jak będę większy to i ze mną będą się tak wszyscy bawić :-)

Wieczorem mama wyskoczyła na zakupy do Tesco. Zostaliśmy więc w domku z ciocią i tatą. Jak mama wróciła do domu przed 22.00 to ani ja ani Laura nie mieliśmy w głowie żadnej myśli o pójściu spać. Laura biegała jak szalona a ja relaksowałem się po wieczornej kąpieli i czekałem na moje mleczko. Mama wpadła do domu, szybko uspała Laurę a potem zajęła się mną. Ciocia się śmiała, że tata z bezradności miał już łzy w oczach ;-)

W piątek rano mamusia odebrała moje zdjęcia z sesji. Są super! A wieczorem mama znów miała wychodne. Bardzo się stresowała i tata się z niej trochę podśmiewywał. Mamusia się pomalowała i ubrała ładnie. Pojechała na spotkanie z kolegami z pracy a ja, Laura, ciocia i tata zostaliśmy w domku. Na szczęście Laura ładnie usnęła o 20.00 i ciocia z tatą nawet obejrzeli film, zamówili pizzę i mieli też wieczór relaksu. Mamy nie było prawie 4 h - tata liczył. Na szczęście mamusia wróciła szczęśliwa i zrelaksowana co i na mnie zadziałało, bo spałem ładnie i dałem trochę wytchnienia rodzicom.

poniedziałek, 17 października 2016

[ Historie Kuby - tydzień 2 ]



Mój drugi tydzień rozpoczął się katarem. Mama podejrzewa, że moja siostrzyczka kilka razy na mnie kichnęła i od tego się zaczęło. Do tego tatuś wrócił w poniedziałek z pracy i powiedział, że "coś go bierze". Tak więc mama obawiając się choroby nie posłała Laury do żłobka a okazało się, że i tak zachorowaliśmy. Na razie mamusia jakoś się trzyma dzielnie i nie choruje. 

W niedzielę mieliśmy gości. Przyjechali babcia Basia z dziadkiem Wiesiem i ciocią Kasią. Babcia zostaje u nas przez 1,5 tygodnia aż do następnej środy, żeby pomóc mamie :-) Dostałem też piękne prezenty. Większość wizyty i tak przespałem, ale z tego co opowiadała mi mamusia to wszyscy byli bardzo szczęśliwi, że jestem już na świecie. Moja siostra za to nadrabiała moje spanie, bo szalała, skakała i pokazywała wszystkie sztuczki jakich się nauczyła. Mam bardzo zdolną i mądrą siostrzyczkę. Mam nadzieję, że jak podrosnę to nauczy mnie wszystkiego co sama umie.

Katar to coś okropnego. Bardzo się wymęczyłem. Mamusia dwoiła się i troiła, żeby lżej mi się oddychało. Wpuszczała kropelki soli fizjologicznej i odciągała gile Fridą. Mówi, że Laura strasznie tego nie lubiła i się wyrywała a ja jestem grzeczniejszy. Mimo, że jest to nieprzyjemne to oddycha mi się po tym lepiej i mogę przynajmniej troszkę się wyspać. No i mama i tata też.

W tym tygodniu odwiedziła nas znów położna. Mój pępuszek nie goi się tak jak powinien. Pani powiedziała, że moja pępowina była bardzo gruba i to spowalnia proces gojenia. Mamusia dostała zalecenie żeby przemywać go roztworem ze spirytusu. A do tego na mój katar Pani zaleciła smarowanie mi pod noskiem maścią majerankową i wpuszczaniem mi do noska Nasivin Soft w kroplach. Mamusia od razu pobiegła do apteki i najbliższą noc przespałem o wiele lepiej. 

W piątek miałem też swoją pierwszą wizytę u pediatry. Ważę już 4020 g czyli bardzo ładnie przybieram na wadze. Pani doktor zajrzała mi do gardełka, żeby sprawdzić czy mój katarek to tylko katar czy coś większego i na szczęście gardło mam czyściutkie. Dostałem też skierowanie na kontrolę stawów biodrowych. Następną wizytę mam wyznaczoną w listopadzie na pierwsze szczepienie. Idę razem z siostrzyczką, więc będzie nam raźniej.

A wieczorem rodzice pojechali po nowy wózek dla mnie i mojej siostrzyczki. Mama stwierdziła, że wygodniej nam będzie wychodzić na spacery, gdy będziemy siedzieć w jednym wózku. Już nie mogę się doczekać.

poniedziałek, 10 października 2016

[ Historie Kuby - tydzień 1 ]



Cześć :-)

mam na imię Jakub. Urodziłem się w piątkowo-sobotnią noc, 17 września, 55 minut po północy. Już minął tydzień odkąd jestem na tym świecie. 

Urodziłem się w nocy i cały swój pierwszy dzień słodko przespałem :) Mamusia miała czas, żeby zregenerować siły, ale mimo to nie zmrużyła oka. Cały czas na mnie patrzyła, czuwała jak spałem, karmiła i przewijała, gdy była taka potrzeba. Raz to nawet nie zdążyła zawinąć mi pieluszkę a ja już znów zrobiłem kupkę :-) Mama chyba nie była zadowolona, bo powiedziała, że jestem małą świnką.

Jako, że leżeliśmy z mamusią na sali poporodowej, ale zrobionej na bloku porodowym to odwiedziny były możliwe tylko w godzinach 15.00-17.00. W tych godzinach odwiedził nas tatuś. Uśmiech mu nie schodził z buzi jak mnie zobaczył. 

Pierwszy dzień mojego życia minął nam na tuleniu się, badaniach i śnie. Miałem też badania słuchu i okazało się, że w jednym uszku maszyna pokazywała błąd odczytu. Mamusia się zestresowała a Pani doktor powiedziała, że powtórzą badanie dnia następnego. Noc natomiast była bezsenna. Cały czas jadłem, bo byłem bardzo głodny. Gdy tylko mamusia mnie odłożyła to ja zaraz się budziłem, bo bolał mnie brzuszek. Mamusia dwoiła się i troiła, żeby ulżyć w moich cierpieniach. Nad ranem usnęliśmy razem w łóżku. 

Niedziela minęła nam na niespaniu. Jak tylko udało mi się usnąć to przychodził ktoś kto zaburzał mój sen. Miałem ponowne badania słuchu i na szczęście okazało się, że wszystko z moimi uszkami jest w porządku. Mama była przeszczęśliwa i od razu napisała do taty. Na obchodzie Pani położna od razu mnie wykąpała. Strasznie płakałem, ale kto by nie płakał? Mama mówiła co prawda, że jestem bardzo odważny a ja mamie wierzę. 

W godzinach odwiedzin miałem przyjemność poznać moją ciocię Anię. Ciocia przyjechała razem z tatusiem i moją siostrzyczką Laurą. Mamusia wyszła do Laurki na chwilę, bo strasznie się za nią stęskniła. Ja w tym czasie tuliłem się do taty. Laurę poznałem dopiero jak wróciłem do domku :) Muszę powiedzieć, że nie mogłem się doczekać.

Jak ciocia z tatusiem poszli to okazało się, że przenoszą nas do innej sali. Mamusia troszkę obawiała się nocy, ale wszyscy - mamusie jak i dzieci leżące z nami na sali przespali całą noc. Spałem nawet z mamusią w łóżku i pół nocy sie tuliliśmy. Mamusia też cały czas mnie chwaliła jak ładnie jem. No i nazywa mnie małym żarłoczkiem :)

Ze śmieszniejszych rzeczy to mama powiedziała tatusiowi, że moje kupki pachną :-) Oczywiście w porównaniu do kupek mojej siostry :-)

Po poniedziałkowym obchodzie okazało się, że możemy już wychodzić do domku. Tatuś przyjechał po nas po 15.00. A w domku czekała na nas moja siostrzyczka z ciocią Anią. Mama była szczęśliwa jak zobaczyła piękny plakat powitalny, baloniki i nawet dostała kwiatuszki od Laury :-) Laurka do mnie podeszła i się ze mną przywitała. Troszkę się chyba mnie bała i nie wiedziała co się dzieje, ale na pewno znajdziemy wspólny język. W końcu to moja kochana siostrzyczka :-)

I tak tydzień zaczął przyspieszać. We wtorek rano mama wyskoczyła do lekarza na wizytę Laury. Laura została w domku ze mną i ciocią Anią. Ja oczywiście przespałem cały ten czas, bo nie chciałem sprawiać kłopotu. Mamusia wróciła zapłakana, bo się okazało, że Laurka dostała skierowanie do szpitala. Na szczęście jak tatuś, ciocia i Laurka pojechali na izbę przyjęć to się okazało, że to fałszywy alarm i wszyscy wrócili do domku :-) Mamusia była bardzo szczęśliwa :-) 

Następnego dnia ciocia pojechała do domku. Mamusia była smutna, Laura była smutna i ja chyba też troszkę byłem smutny, bo mama mi opowiadała, że ciocia tak się pięknie zajmowała Laurą jak czekali na moje urodziny. Tatuś do wieczora był w pracy i nie ma co ukrywać najpierw razem z moją siostrą daliśmy mamie popalić, ale potem wszyscy przespaliśmy prawie trzy godziny :-) 

Moja pierwsza kąpiel w domku przeszła bez problemów. Trochę płakałem na sam koniec, ale potem szybko mnie wyprzytulano i było już wspaniale. 

Moje dnie mijają raczej na spaniu. Chociaż raz zdarzyło mi się wisieć przy jedzeniu cały dzień. Noce za to wyglądają mniej więcej tak samo. Śpię do ok 1 lub 2 w nocy a potem mama mnie karmi, odbija, przewija a potem znów karmi bo już zdążę zgłodnieć. Nasze rytuały trwają około 2 godzin i potem smacznie śpię do około 5 rano i mamusia bierze mnie do łóżka. Rano budzi nas Laura, która przybiega i stara się wturlać do łóżka między naszą trójkę leżącą w łóżku :-)

A w piątek byłem z mamusią na sesji zdjęciowej jak prawdziwy model. Mama miała nadzieję, że prześpię ładnie całą sesję, ale ja nie dałem jej tej satysfakcji. Nie byłem najprostszym modelem do współpracy. A do tego na koniec narobiłem na rekwizyty. Mamusia strasznie przepraszała Panią fotograf. Chyba to było nieładne z mojej strony, ale kto by czekał na założenie pieluszki jak chciało mi się tu i teraz :)

Potem wróciłem z mamusią do domku i spałem, spałem i spałem :-)

Kurczę. Męczące jest to życie :-)