Cześć Kochani :)
Trzydziesty piąty tydzień za mną ;-) W poniedziałek czekała mnie wizyta u lekarza. Miałam odbyć ostatnią porcję szczepienia na pneumokoki. Zapytacie dlaczego "miałam"? otóż pisałam Wam że mamusia chorowała cały poprzedni tydzień. Ten tydzień mamusia chorowała nadal a do tego tatuś ciąga nosem i mnie też dopadł katar i lekki kaszel. Poszłyśmy na tą wizytę, ale Pani doktor powiedziała, że nie będziemy szczepić jak jestem przeziębiona i żeby dawać mi witaminę C. Do tego tata kupił mi kropelki na katar wpuszczane do noska. No i chyba nie muszę mówić jaka to trauma. Nie dość że musiałam mieć wpuszczane te kropelki to jeszcze mama wpuszczała mi do noska sól fizjologiczną i odciągała moje wyhodowane gile Fridą. Strasznie tego nie lubię, więc za każdym razem protestowałam, wyrywałam się i płakałam łzami jak grochy.
Wracając jeszcze do wizyty u lekarza to ważę już ponad 7600g :) Mama mówi, że wszystko co zjadam to wybiegam i wyskaczę :)
W środę mieliśmy wizytę cioteczek i wujków :) Przyjechało całe rodzeństwo tatusia. Dostałam w prezencie śliczną bluzkę ze świnkami morskimi i spodenki-półśpiochy. Będą jak znalazł jak tylko do nich dorosnę.
Ciocia Agata, wujek Adam i tatuś poszli na Marsz Niepodległości a ciocia Ania i wujek Piotrek zostali ze mną i mamusią w domku. Dużo się bawiliśmy, ciocia z wujkiem nawet mnie uspali i mama była z nich mega dumna :) Potem mamusia upiekła pięknie pachnące ciasteczka z czekoladą i zrobiła obiadek. Co jak co, ale ciasteczka zniknęły w mgnieniu oka i mamusia była przeszczęśliwa, że tak smakowały.
W tym tygodniu zaliczyłam też mega wypadek. Mega dlatego, że takiego odkąd żyję nie doświadczyłam. Otóż wspinając się w kuchni po meblach mamusia odruchowo zawiesiła na uchwycie do zmywarki ścierkę a ja ją pociągnęłam i poleciałam na ziemię obijając w drodze głowę w inną szafkę a potem w podłogę. Mama od razu mnie przytuliła, bo mocno płakałam. Po chwili zauważyła, że mam krew na ustach i zajrzała mi do buzi. Krwawiło mi dziąsło przy górnych ząbkach. Potem też wypatrzyła trochę krwi w nosku. No nic. Mama przez chwilę nawet się zastanawiała czy nie jechać ze mną na SOR bo strasznie się trzęsłam w tym płaczu - tak było strasznie.
W związku z moją wywrotką mama zrobiła mi w salonie zagrodę, żebym nie wchodziła do kuchni. Jak na złość wtedy wywróciłam się więcej razy niż jak zagrody nie było, więc szybko wróciłyśmy do pierwotnego rozwiązania a mamusia poprosiła dziadka żeby przywiózł łóżeczko turystyczne. Mama miała plan, że jak będzie coś robiła w kuchni to będzie wsadzała mnie do kojca, żebym nie wspinała się po meblach i po jej nogach.
Dotarła też pocztą zamówiona przez mamę większa butelka do mleka. Od tej pory zjadam dużą porcję mleczka jakieś 2 razy dziennie. W nocy mamusia dokarmia mnie jeszcze cycem, ale strasznie często się budzę w nocy. Karmienie cycem zdarza się w ciągu dnia tylko raz. Oznacza to tylko tyle, że na dobre żegnam się z maminym mleczkiem.
Inną paczką przyszedł też zamówiony przez mamusię dywan do pokoju. Jest piękny! W następnym tygodniu mama zapowiedziała małe przemeblowanie i generalne sprzątanie pokoju, więc mam nadzieję, że mój pokój w końcu będzie wyglądał jak z marzeń :)
A czy wspominałam już, że mam kochaną i zdolną mamę? Mamusia zrobiła mi na szydełku przepiękny komin :)
Prawda że przepiękny? :-)
W piątek przyjechał w odwiedziny dziadek Wiesio. Szkoda, że tak krótko się bawiliśmy :-( dostałam też piękny prezent - kolejną książeczkę :-) prawie wszystkie moje książeczki zostały nadgryzione i tą nową mamusia mi daje tylko jak wspólnie ją czytamy :) a książeczka uczy kolorów!
W niedzielę pojechałyśmy z mamusią do cioci Kasi. Był dziadek i wujek Mariusz. Wszyscy się super bawiliśmy, zjadłam obiadek i nawet spałam u cioci w łóżku. Wujek nawet pozwolił mi na sobie poleżeć :) Fajnie było.
A jak wróciłyśmy do domku to okazało się, że tatuś w końcu powiesił w moim pokoju mój piękny żyrandol :)
I tak minął mi ten tydzień :)
Kocham mocno,
Laurka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz