wtorek, 6 października 2015

[ Opowieści Laury - mam już 29 tygodni ! ]


Cześć i czołem moi wierni kompani,

ale ten czas leci :-) 

W tym tygodniu dalej udoskonalałam moje raczkowanie. Mama zrobiła mi zagrodę z pufy, żebym nie przechodziła do przedpokoju, bo tam stoi wózek i najbardziej co lubię robić? Nie, nie wskakiwać do wózka. Nie, nie wspinać się na niego - chociaż to też. Otóż najbardziej lubię lizać koła :-) Mama za mną gania, mówi że nie można. Ale ja i tak robię swoje :)
A jak jestem z mamusią w łazience to co lubię najbardziej robić? Nie, nie wspinać się na wannę. Nie, nie zaglądać do pralki - chociaż to też. Najbardziej lubię wspinać się na kibelek i go lizać albo dotykać i gryźć szczotkę do toalety. Mama za każdym razem dostaje szału i chowa wszystko do wanny, żebym niczego już nie lizała :-)

Udoskonalam też wstawanie i co najmniej jedną czwartą dnia spędzam na staniu przy meblach. Mama oczywiście stara się mnie często asekurować, bo mam w zwyczaju upadać dość boleśnie. Na przykład zdarza mi się wpaść pod pufę: 


Na szczęście mama (w tym przypadku najpierw zrobiła zdjęcie) mocno mnie przytula i powtarza, że jak się nie przewrócę to się nie nauczę. 

Staję wszędzie gdzie się da. Wspinam się na meble, na mamę, na szafki, na gniazdka. Weszłam ostatnio na półeczkę pod stołem w salonie i chciałam się z stamtąd dostać na kanapę jednak mama mnie wzięła w ostatniej chwili. W kuchni mamy takie wysokie krzesła i wspinam się na podnóżkach. Nie umiem jednak jeszcze przechodzić pod nimi i uderzam w nie głową. Największą jednak rozrywką jest patrzenie w piekarnik. I to nie tylko włączony :) w ogóle lubię się krzątać z mamusią w kuchni. 

W poniedziałek późnym wieczorem kurier przyniósł zamówione przez mamusię puzzle. We wtorek rano od razu ruszyłyśmy do rozkładania ich. I muszę przyznać, że są fajniutkie i kolorowe. Jak upadam to chociaż troszkę to amortyzuje i przy większości upadków tylko się skrzywię i wstaję od nowa. 

Jak pamiętacie w tamtym tygodniu pisałam, że mam duże problemy ze spaniem. Budziłam się bardzo często i to za każdym razem z płaczem. Babcia jak u nas była zasugerowała, że może po prostu jest mi zimno. Takim sposobem mamusia w ciągu dnia i w nocy zaczęła ubierać mnie w śpiworek. I to był chyba strzał w dziesiątkę, bo śpię o wiele lepiej. No i rodzice się strasznie naśmiewają, bo jak już się obudzę i w śpiworku przewrócę się na brzuszek to wyglądam podobno jak ślimak bez domu ;P no nic, ważne że ciepło :-)


W sobotę mieliśmy znów gości. Tym razem był taty kolega z byłej pracy Michał z żoną Olą i córeczką Agą. Aga ma 2 latka. Było mi troszkę smutno, bo jak podchodziłam do jej rodziców żeby się na nich powspinać i do nich pouśmiechać to podbiegała Aga i krzyczała "Moja mama, mój tata" i odganiała mnie rączką lub nóżką. Nie chciała podzielić się swoimi zabawkami i w ogóle nie chciała się ze mną bawić. Raczkowałam sobie w tę i z powrotem, bawiłam się swoimi zabawkami a nawet pozwoliłam Adze bawić się moimi lalkami i misiami. W każdym razie rodzice chyba miło spędzili wieczór :-)

Nadal uskuteczniamy jedzenie pysznych obiadków. Najbardziej ze wszystkich smakuje mi rosołek :) Mniam mniam :) Jem całkiem sporo, więc mam nadzieję, że zaowocuje to większą wagą w poniedziałek na wizycie w przychodni :)

W niedzielę spędziłyśmy z mamusią pół dnia u cioci Kasi. Przyjechał nawet wujek Mariusz. Bawiliśmy się cały czas. Pokazałam jak ładnie raczkuję, jak staję, troszkę jak płaczę i krzyczę. Pokrzątałam się między cioci nogami w kuchni i połaskotałam ją w stopy :) Wujkowi za to pogryzłam palce i obśliniłam troszkę. Parę razy wywinęłam orła. Najbardziej jednak podobało mi się wspinanie na parapet :) Zjedliśmy obiadek, udało mi się nawet zabrudzić cioci poduszki moim rosołkiem ale ciocia się nie gniewała. Spałam też w cioci łóżeczku :) A jak już byłam zmęczona to odwieźliśmy wujka do domku i wróciłyśmy z mamusią do taty. 

A w następnym tygodniu czeka nas szczepienie na żółtaczkę, wizyta u mamy koleżanki i jej dzidziusia i chyba za tydzień znów jedziemy na cały tydzień do dziadków. Takie są plany :-)

Całuski,
Laura

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz