piątek, 18 września 2015

[ Opowieści Laury - mam już 26 tygodni ! ]


Witajcie kochani,

Poniedziałek i wtorek naszego urlopu spędziliśmy na plaży. Za pierwszym razem jakieś 200 metrów od naszego lokum a następnego dnia obok nas. W poniedziałek pokicałam w moim basenie. Tata jak zobaczył jak kicałam na golasa to zaczął nazywać mnie "Nasza Szkapa", bo niby chuda jestem :-) mieli z mamusią ubaw po pachy. Mamusia się pokąpała ale bała się więcej pływać bo jak podejrzała dno przy plaży to było tam dużo dziwnych kamieni i stworów i mama się potem bała. Pływała tylko na materacu i opalała się :) a tatuś stwierdził, że jak ma urlop to przeczyta książkę i do wody wchodził bardzo mało :-)

Rodzice bardzo mnie pilnowali i o mnie dbali. Mama posmarowała mnie filtrem ochronnym, żeby mnie nie oparzyło słonko. Założyła mi też na głowę kapelusik. Poza tym większość czasu i tak spędzałam w cieniu w naszym magicznym parasolo-namiocie, którego się rodzice nie mogli nachwalić jaka to fajna rzecz. Miałam ze sobą mnóstwo zabawek no i nawet moje kąpielowe kaczuszki z nami przyjechały.

We wtorek mamusia dała sobie całkowicie popalić, bo nie posmarowała się filtrem a spędziła praktycznie pół dnia na materacu. Skutkiem tego były czerwone plecy. Bolało mamusię tak bardzo, że jak spała w nocy to potem opowiadała, że miała wrażenie jakby jej się bąble oparzeniowe tworzyły :) ale potem się śmiała i mówiła, że jak chce się być piękną to trzeba trochę pocierpieć. Tata za to się z niej potem podśmiewywał jakim jest głupiutkim misiem :) Wieczorami chodziliśmy na spacery. Było wtedy przyjemnie po całym ciepłym dniu przejść się przy zatoce oświetlonej lampami.

Jako, że w naszym mieszkaniu kicałam w miejsca mi niedozwolone to tata wymyślił, żeby kłaść mnie w baseniku, żebym nie uciekała :) pomysłowy ten tata!

W środę wybraliśmy się znów na wycieczkę. Tym razem zawitaliśmy do Zadaru. Przeszliśmy się po przepięknym starym mieście. Było mnóstwo ludzi, ale i tak było bardzo klimatycznie. Widzieliśmy plac pięciu studni i nadmorskie organy. To jest to co warto zobaczyć. I czego warto posłuchać. Przy organach mamusia mnie nakarmiła. Fajnie było jeść w takim pięknym miejscu.

A organy brzmią tak:


Coś pięknego! Mama powiedziała, że mogłaby siedzieć tam godzinami. Ja też!

A jak potem zasnęłam to rodzice wykorzystali okazję i poszli na lody. Podobno były pyszne :) tak pyszne, że tata ubrudził mamie kapelusz i moją torbę przy wózku ;-) ja jeszcze jestem za mała na jedzenie lodów, ale tatuś mi obiecał że jak już będę większa to będziemy iść na lody i on mi będzie kupował sam wafelek do pochrupania :) ten mój tatuś to jest super!

Po wycieczce zrobiliśmy jeszcze zakupy w pobliskim Lidlu i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wieczorem nastał czas odpoczynku. Tym razem ja miałam jakiś kryzys. Mamusia powiedziała, że podobno płakałam tak jak jeszcze nigdy i aż się przestraszyła. potem powiedziała, że to pewnie mi ząbki idą, ale tata mówił, że to po prostu bolał mnie brzusio i się troszkę męczyłam. Teraz to już sama nie wiem. Na szczęście szybko się z tym uporaliśmy. Mamusia pośpiewała mi jak siedziałyśmy przed lustrem i też potańczyłyśmy trochę a potem mnie przystawiła do karmienia i momentalnie zasnęłam. 

Czwartek minął nam na odpoczywaniu na plaży. Mamusia tym razem trochę się pokąpała i potem odpoczywała w cieniu, żeby nie pogorszyć swojej opalenizny i piekących pleców. Tatuś troszkę za to wyszedł na słoneczko i czytał książkę. Było bardzo przyjemnie. Fajnie było spać, gdy dosłownie pół metra dalej fale uderzały w brzegowe kamyczki. Eh kamyczki! :) że też rodzice nie dali mi ich posmakować :-(

Czwartek był dniem naszego wyjazdu do Polski. Spakowaliśmy się, zjedliśmy przed wyjazdem, tatuś się zdrzemnął, rodzice zrobili kanapki na drogę, pożegnaliśmy się z właścicielem naszego mieszkania i ruszyliśmy w drogę. Była godzina 17.00.

Na początku troszkę marudziłam, bo to nie była moja godzina spania. Bałam się trochę jak przejeżdżaliśmy tunelami. A jak przejechaliśmy tym najdłuższym, który oddziela klimat nasz polski od śródziemnomorskiego to przeżyliśmy szok. Po stronie wybrzeża było ciepło i słonecznie a jak przejechaliśmy na drugą stronę tunelu to ochłodziło się o kilka stopni i zanosiło się na ulewę, bo niebo było całe czarne. Mama była pod wrażeniem. Na szczęście nie padało a ja niedługo zasnęłam. 

Podróż powrotna minęła szybciej i lepiej. Mamusia za bardzo nie dała rady spać, ale kierowało jej się w nocy jak dotąd najlepiej. Nad ranem byliśmy już w Polsce a koło 10 dojechaliśmy do naszego mieszkania. 

Ale to jeszcze nie był koniec przygód w tym tygodniu. Resztę piątku mama spędziła na robieniu prania i ogarnianiu się do jechania na Podlasie, bo szliśmy na wesele cioci Gosi i wujka Mariusza. Tak więc w sobotę z samego rana ruszyliśmy na wschód. W drodze mama zaczęła mi zaglądać do buzi, bo miała wrażenie że coś zauważyła. I miała rację :) w sobotę 12 września zauważyła mój pierwszy ząbek, który zaczął się pokazywać :) rodzice byli przeszczęśliwi! 

Na miejscu było bardzo dużo ludzi, bo przyjechała rodzina aż z Darłowa :) każdy się mną zachwycał a ja żeby pokazał jaka jestem zdolna przedstawiłam jak ładnie raczkuję - tak! RACZKUJĘ a nie PEŁZAM :) 

Na wesele mamusia ubrała mnie w sukieneczkę, którą dostałam w prezencie od cioci Kasi i wujka Mariusza :) muszę powiedzieć, że wyglądałam zacnie :) nawet mamusia się wystroiła w nowe buty na obcasie a nie nosiła ich od 4 miesiąca ciąży. W kościele trochę pospałam i jak zajechaliśmy na salę weselną to byłam gotowa do zabawy. Mama w międzyczasie jeszcze mnie nakarmiła. Dała mi też podjeść ziemniaczków ze swojego talerza :) a potem skakałam z rąk do rąk :) wszyscy się mną zachwycali a ja odwdzięczałam się rozdając im uśmiechy. A potem cioci Agacie udało się mnie uspać w wózeczku :) Mama była z niej bardzo dumna :) zresztą ciocia też była z siebie dumna :)

Koło 22 rodzice odwieźli mnie do dziadków, mamusia mnie nakarmiła, przebrała w piżamkę i położyłam się z babcią Basią spać. Rodzice wrócili do domu koło 4.00 i ja wtedy też własnie wstałam na jedzenie :) Babcia sobie super poradziła i bardzo mnie chwaliła, że jestem grzeczniutka i ślicznie spałam i się zachowywałam :) Rodzice byli zachwyceni, bo babcia kazała im się iść położyć spać i została ze mną aż do rana :) Mama wstała o 9.00 bo słyszałam jak gadam i już nie mogła spać :)

Po niedzielnym śniadaniu zajechaliśmy jeszcze do drugich dziadków poplotkować o weselu i koło 13 wyjechaliśmy z powrotem do Warszawy :) 

Ech to były intensywne 2 tygodnie :) 

Buziaki, 
Laurka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz