środa, 29 kwietnia 2015

[ shinybox kwiecień 2015 ]


Kilka dni temu dotarło do mnie kolejne pudełko ShinyBox. O edycji marcowej pisałam TU. Do jego zamówienia przekonała mnie akcja stworzenia pudełka wraz ze stroną Vitalia.pl. Swego czasu długo zastanawiałam się nad wykupieniem tam diety, ale jakoś nigdy nie mogłam się przełamać. Byłam więc ciekawa co serwis "dołoży" od siebie do pudełka kwietniowego. A żeby trochę zaoszczędzić to zamówiłam od razu subskrypcję na 3 miesiące. Potem najprawdopodobniej zaprzestanę, bo będę miała wystarczająco kosmetyków do testowania.

I tak kurier dostarczył mi te oto zielone pudełko.



Na wierzchu jak zwykle znajdowała się karta informacyjna oraz reklama nowych pudełek Inspiredby oraz próbka suplementu diety Prolavia - kisiel z żywymi kulturami bakterii. 


A tak oto przedstawia się zawartość pudełka kwietniowego.


 1. Theo Marvee "Caviariste Perlique Tonik do twarzy". Na pierwszy rzut oka myślałam, że jest to jakiś szampon. Toniki ostatnio bardzo lubię, dużo testuję a co za tym idzie często używam, więc jak najbardziej jestem zadowolona z obecności tego produktu. Sam tonik wg producenta wspomaga proces naturalnego oczyszczania się i odnowy skóry, zmniejsza pory, przywraca równowagę hydro-lipidową. Ma zostawić skórę zdrową i rozświetloną. 
Produkt pełnowymiarowy o pojemności 200 ml w cenie 46,00 zł.

2. Biolaven Organic "Żel myjący do twarzy". Marka ta jest produktem firmy Sylveco, która ostatnio stała się bardzo modna w blogo i youtubo sferze. Sama mam kilka produktów tej firmy i sprawdzają mi się wyśmienicie. A że kończy mi się powoli mój krem do mycia twarzy z Uriage to równiż przy tym produkcie pudełko trafione w 100%. 
Sam żel jest nawilżająco-odświeżający, skutecznie ma oczyszczać skórę i sprawiać, że nasza cera będzie świeża i promienna.
Produkt pełnowymiarowy o pojemności 150 ml w cenie 16,00 zł

3. Dove "Odżywczy żel pod prysznic Purely Pampering z mleczkiem kokosowym i płatkami jaśminu". Nie uważam jakoby żel pod prysznic był produktem luksusowym i trudno dostępnym, ale niech tak będzie. Sam żel ma delikatny zapach. Ja żele Dove bardzo lubię i chętnie kupuję, bo fajnie zachowują się na mojej skórze. Po za tym uwielbiam zapach kokosa i mógłby być zdecydowanie wyraźniejszy.
Produkt pełnowymiarowy o pojemności 250 ml w cenie 12,00 zł.

4. Glazel Visage "Kamuflaż Perfect Skin". Gdy ujrzałam ten produkt myślałam, że to cień do powiek. Zdecydowanie ciemny kolor sprawił, że na myśl mi nie przyszło, że może to być kamuflaż. Mimo wszystko na skórze nie wygląda wcale źle i nawet nieźle sobie radzi. Jeszcze za krótko go użytkuję, żeby się wypowiedzieć całkowicie, ale jak na razie na plus. 
Produkt pełnowymiarowy w cenie 25,00 zł.

5. Glazel Visage "Cień sypki". Cień w kolorze iskrzącego złota. Nie mam takiego w swojej kolekcji cieni, która jest bardzo uboga. Najczęściej gdy potrzebowałam trochę roziskrzenia i rozjaśnienia używałam jako cień rozświetlacza Mary-Lou Manizer z Thebalm. Chętnię zobaczę zatem jak poradzi sobie cień. Wg producenta ma być trwały i nie osypywać się. Ciekawe czy taki będzie.
Produkt pełnowymiarowy w cenie 15,00 zł.

6. Prolavia "Deser wspomagający odchudzanie". O dołączonym kisielu wspomniałam wyżej. Chętnie wypróbuję, ale raczej nie kręcą mnie tego typu rzeczy. Wolę postawić na racjonalne żywienie i ćwiczenia niż cudowne desery. 
Próbka. Całe opakowanie kosztuje 69,00 zł. Wg strony producenta opakowanie 42 saszetek kosztuje normalnie 99 zł a teraz jest promocja na 29 zł. Przyjmując cenę 69 zł za opakowanie to cena za saszetkę to około 1,60 zł.

7. Bioxsine Szampon przeciw wypadaniu włosów. 
Próbka. Całe opakowanie kosztuje ok 35 zł za 300 ml. Próbka ma pojemność 6 ml co daje 0,70 zł. 

8. Biolaven Organic "Krem do twarzy na dzień".
Próbka. Całe opakowanie kosztuje ok. 27 zł za 300 ml. Próbka ma pojemność 2 ml co daje 0,18 zł. 

9. Vitalia "Plan diety i program treningowy online na 7 dni". Dietę już zamówiłam. Zaczynam 4 maja. Jeśli będzie tego warta to zamierzam zakupić większą wersję diety. Muszę przyznać, że jestem bardzo jej ciekawa.
Dieta na miesiąc kosztuje 99 zł, czyli na 7 dni około 25 zł. 



Podsumowując:
Za pudełko zapłaciłam 49 zł. Wartość produktów w tym miesiącu wyniosła ok 141,50 zł. 
Z pudełka jestem bardzo zadowolona. Poza próbką Prolavii wszystko mi się bardzo podoba. Zwłaszcza cieszę się z możliwości przetestowania diety z Vitalii. Już nie mogę się doczekać :-)

pozdrawiam, 
diabelnieanielska

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

[ Opowieści Laury - mam już 6 tygodni ! ]


Cześć wszystkim z tej strony Laura :-)

W tym tygodniu tyle się działo, że nie wiem czy nie zapomnę o czymś. Zacznę od tego, że w tym tygodniu byłyśmy praktycznie codziennie z mamusią na spacerze. Uwielbiam spacery! Chodzimy z mamusią po parkach niedaleko naszego mieszkanka. W parku śpiewają ptaszki, słychać jak kamyczki hałasują pod kołami mojego wózeczka, świeci słonko i mogę oddychać świeżym wiosennym powietrzem (pomijając odcinki przy głównej drodze, bo wtedy czuję też trochę spalin) :-) I mamusia też jest zadowolona, bo lepiej się czuje po spacerach jak się troszkę porusza się. Do tego jak ja śpię albo jak wieczorem przechwytuje mnie tatuś to mama ćwiczy z jakąś Panią z telewizora i potem mówi, że ma zakwasy :-) Nie wiem co to jeszcze znaczy, ale następnego dnia na spacerze idzie wolniej niż zwykle :-) 

W środę byłyśmy z mamusią na warsztatach organizowanych przez magazyn Mamo to ja w Wola Parku. Najpierw mama planowała jechać tam autobusem, ale potem zobaczyła, że to tylko pół godziny drogi od nas spacerem i zrobiłyśmy sobie spacer w obie strony. Same warsztaty bardzo się mamie podobały. Było dużo mam z takimi małymi dziećmi jak ja. I jak jedno zaczynało płakać to od razu wszystkie płakały. Oczywiście poza mną. Ja leżałam w wózeczku, słuchałam jak Panie mówiły różne rzeczy przez mikrofon i obserwowałam lampy na suficie. Mamusia kilka razu mnie karmiła i przewijała, ale nie sprawiałam żadnych kłopotów i mama mogła spokojnie posłuchać wykładów. Do tego był też konkurs pod tytułem "Z czym kojarzy Ci się hasło Mamo to ja". Udało nam się wygrać śliczny kocyk i dostałyśmy też fajne inne prezenty za udział w Warsztatach. Jednym z nich była taka tabliczka do samochodu z napisem "Little Princess on board" i tatuś w weekend przyczepił ją w samochodzie. Teraz już wszyscy wiedzą jak jadę z rodzicami samochodem :-) A sam spacer powrotny był mega przyjemny, bo w końcu jest śliczna pogoda, jest ciepło i słonecznie. 

Na spacery uwielbiam zakładać moją nową bluzę, którą dostałam ostatnio w prezencie. Jest taka mięciutka, zielona, z napisem "Little froggy" i na kapturku ma takie żabie oczka. Idealnie do mnie pasuje, bo mama cały czas mówi do mnie Żabciu. Na moje kombinezony jest już za ciepło. No i mama wczoraj z łezką w oku spakowała już jednego pajacyka z którego wyrosłam. 

W czwartek byliśmy całą rodziną na szybkich zakupach w Tesco. Mama mi kupiła zestaw body na lato w rozmiarze 68 cm, bo te na 62 są już prawie dobre, więc do lata z nich wyrosnę. I nie mogła się powstrzymać i kupiła mi takie materiałowe, pastelowo-różowe ogrodniczki w białe kropeczki z kokardkami. Śliczne! Mama mówi, że nie może się doczekać jak mi je założy a ja nie mogę się doczekać jak będę mogła je nosić :-) Tata podczas zakupów nosił mnie po sklepie a mama buszowała między regałami. Mama z tatą też sobie kupili kilka rzeczy :-)

Na buzi i główce wyskoczyło mi też mnóstwo pryszczyków. Mama myślała, że to dlatego, że coś zjadła, ale nic nie chciało samo zejść, więc poszła ze mną do lekarza. Pani doktor mnie zważyła i ważę już 4382 g :) duża ze mnie dziewczynka i Pani powiedziała, że bardzo ładnie przybieram. Powiedziała, że te krosteczki myć wodą z nadmanganianem potasu i powinno przejść. 

No i w końcu nadszedł też weekend na który bardzo długo czekałam. Pojechaliśmy do dziadków na podlasie! :-) po wieczornej kąpieli w piątek mama z tatą spakowali mnie do fotelika i ruszyliśmy samochodem w podróż. Było już ciemno i dopóki światła z miasta migały za oknem to nie spałam. A jak tylko zniknęły ostatnie lampy to usnęłam i przespałam całą drogę. Mamusia nie mogła się mnie potem nachwalić jaka byłam grzeczna i jak ślicznie spałam. A jak dojechaliśmy to już na mnie wszyscy czekali :-) Babcia to jak mnie zobaczyła to aż się popłakała z radości. Okazało się, że nawet przygotowali mi łóżeczko, w którym kiedyś spał mój tatuś. W nocy mamusia się trochę nie wyspała, bo tata strasznie chrapał. Ale od samego rana wszyscy na zmianę czuwali przy moim łóżeczku, patrzyli na mnie, łapali za paluszki i się do mnie uśmiechali. Mówię "wszyscy", bo były dwie ciocie, dwóch wujków, babcia, dziadek, prababcia no i mamusia i tatuś. Babcia powiesiła na łóżeczku dwa misie, które sobie mogłam obserwować. Nawet udało nam się pójść na krótki spacer. Po drodze mama jak spałam weszła do sklepu i kupiła sobie spodnie. Na obiad pojechaliśmy do drugich dziadków - tych co byli u nas na święta. Fajnie jest jak tak się wszyscy do mnie uśmiechają i do mnie mówią. Ja też już zaczynam odpowiadać - oczywiście po swojemu, ale za to uśmiecham się coraz więcej. Mama mówi, że jej się serce raduje jak widzi ten mój uśmieszek. I mówi na mnie "śmieszka heheszka" :-) U dziadków najpierw ja dostałam swój obiadek a potem mama, tata i dziadkowie zjedli swój. Babcia w międzyczasie mi mówiła, że mamusia je taki dobry obiad i że potem mi też pewnie w mleczku coś przypadnie. Nie mogłam się doczekać, więc od razu się rozpłakałam i kazałam się nakarmić, ale nie czułam żeby to mleczko było inne niż zawsze. Może jeszcze obiadek który zjadła mama nie zdążył dotrzeć do mleczka? :-)
Po wizycie u dziadków wróciliśmy do domku a tam byli kolejni goście. Babcia zrobiła tort, dostałam prezenty i babcia powiedziała, że mnie oficjalnie wita na świecie. Szkoda tylko, że wszyscy zjedli tort i nie dali mi spróbować. Ja standardowo dostałam mleczko, które i tak uważam że jest najlepsze pod słońcem! Tyle miałam wrażeń, że potem byłam strasznie pobudzona i niespokojna. I takim oto sposobem wylądowałam znów na spacerze. Tym razem mamusia z tatusiem zostali w domu a ze mną poszły trzy ciocie i wujek. Cały spacerek przespałam i jak wróciłam to jeszcze jedna ciocia na mnie czekała ale wtedy to ja już usnęłam w najlepsze. W ogóle podobno jak byłam na spacerze to tata co chwilę wyglądał na ulicę gdzie jestem - tak się martwił! 
Następnego dnia mamusia była zachwycona, bo jak usnęłam dzień wcześniej ok 21.00 to obudziłam się na karmienie dopiero o 4 w nocy, grzecznie zjadłam i znów poszłam spać. Mamusia wyspała się chyba tak mocno jak ja, bo była bardzo szczęśliwa :-) 
W niedzielę znów odwiedziłam drugich dziadków. Pobawiłam się leżąc na kanapie :) Babcia z dziadkiem cały czas się do mnie uśmiechali, mówili i przytulali.  
Koło 16 ruszyliśmy już w drogę powrotną do Warszawy. Trochę popłakiwałam bo niewiele spałam w ciągu dnia, ale bujanie samochodu skutecznie mnie usypiało. Po drodze zajechaliśmy jeszcze na godzinę do pradziadków. Teraz do poznania zostali mi jeszcze pradziadkowie od strony mamy - ale to następnym razem. Mama mówi, że może uda się nam w lipcu przyjechać na dłużej. Już się nie mogę doczekać!

Muszę przyznać, że mam duże szczęście, że mnie tak wszyscy mocno kochają. Ja staram się odwdzięczać im moim uśmiechem, który z dnia na dzień wychodzi mi coraz lepiej. 

A Wam cioteczki jak podoba się mój uśmiech? :)

Pozdrawiam, 
Laurka


wtorek, 21 kwietnia 2015

[ Opowieści Laury - mam już 5 tygodni ! ]


I kolejny tydzień za nami :-) Czas zdecydowanie przyspiesza co troszkę smuci mamusię. Mówi, że nie zdążyła nacieszyć się mną - taką małą kluseczką a już jestem taka duża i rosnę jak na drożdżach i niedługo wyrosnę z rozmiaru 62. Ja tam się nie zgadzam, bo według mnie cały czas jestem taka sama mała. 

W ogóle jestem bardzo grzeczną dziewczynką. Bardzo się staram. Czasem tylko jak jestem zmęczona i nie mogę zasnąć to macham nóżkami i rączkami w każdą stronę i wtedy jeszcze bardziej się męczę i zaczynam płakać. Wtedy tatuś mnie bierze, przytrzymuje mi rączki i mnie tuli - wtedy się uspokajam i ładnie zasypiam. Rodzice próbują na noc mnie jeszcze zawiązywać w rożek robiąc ze mnie taki mały kokon. Ale ja się nie daję i szybciutko udaje mi się wyciągnąć rączki na wierzch. Wtedy mama z tatą się śmieją, że jestem mały Houdini :-)

Polubiłam również smoczek. Jak już jestem najedzona i szczęśliwa rodzice odkładają mnie do wózka albo łóżeczka to często mam tak, że chciałabym jeszcze pocmokać cycusia i wtedy rodzice dają mi smoczka. Ja sobie grzecznie cmokam i wtedy najczęściej zasypiam. 
W ciągu dnia też czasem dostaję smoka. Czasem nie umiem go jeszcze dobrze przytrzymać i mi wypada z buzi. Jak leży blisko to staram się go złapać ustami i rodzice się śmieją, że wyglądam wtedy jak mała foka :)

Wieczorami, jak przechwytuje mnie tatuś po całodziennej opiece przez mamusię to gramy razem w gry na komputerze a potem oglądamy filmy. Mamusia w tym czasie najczęściej odsypia nocne wstawanie. Lubię z tatą oglądać filmy a najbardziej to się nie mogę doczekać oglądania meczy, które mi tatuś obiecywał jak byłam jeszcze u mamusi w brzuszku. 

Z postępów rozwojowych to zaczęłam się ładnie uśmiechać i uczę się powoli gaworzyć. Łapię też rączkami wszystko co jest niedaleko, np mamę za włosy, tatę za włosy na klacie, pieluszkę na przewijaku, smoczek jak mam go w buzi itd. Wydaję z siebie też dziwne dźwięki. Jak leżę na przewijaku i mamusia do mnie mówi to ja wtedy piszczę i się uśmiecham - mama to lubi, bo widzę że wtedy też się uśmiecha :)

Wyskoczyły mi też jakieś krostki na twarzy i główce. Nie wiemy co to jest, bo mama nie używała na mnie żadnych nowych kosmetyków i nic nowego nie jadła, co mogłoby mnie uczulić. Myśleliśmy, że to może po pieczarkach, ale jadła je w tamtym tygodniu a wysypkę nadal mam. Chociaż to może trądzik niemowlęcy? Będziemy niedługo u pediatry, więc jak nie zejdzie to może pani doktor nam coś poradzi. 

A ja i herbatka z kopru nadal się nie zaprzyjaźniłyśmy. Wczoraj nawet pokazałam mamie, że jej bardzo nie lubię. Mam już wypracowane dwa sposoby. Albo udaję że piję i wypuszczam wszystko kącikiem ust albo naprawdę piję a potem wymiotuję wystrzeliwując herbatkę z siebie na 10 cm do przodu zalewając wszystko wokół. Może mama w końcu zrezygnuje. Mówi, że to niby na brzuszek  mi pomoże, ale ja coś czuję, że to jakiś podstęp. 

W sobotę miałam gości od tatusia z pracy. Było bardzo fajnie. Dostałam śliczną bluzę i dwa body (jedno z napisem Love my dad, a drugie Love my mum) :-) Wujek Adaś ponosił mnie na rączkach a potem jeszcze ciocia Ania, ale troszkę się bałam i u cioci popłakałam się. Wszyscy na mnie znów patrzyli i się mną zachwycali :-)

W tym tygodniu dużo też spacerowałyśmy z mamusią. Mama aż ma zakwasy, bo robiłyśmy ponad 5 km po parkach. Spacery mijają nam bardzo dobrze. Ja jestem grzeczna i całe spacery przesypiam a  mamusia cieszy się, że się w końcu może trochę poruszać, bo przez prawie połowę ciąży musiała na mnie bardzo uważać. A wczoraj byłyśmy na długim spacerze w parku z moją nową koleżanką Olą i internetową ciocią Kasią z bloga codziennosc-zycia.blogspot.com

A w weekend jedziemy do dziadków! Już nie mogę się doczekać, bo ma być piękna pogoda :-) :-) :-)

pozdrawiam,
Laurka

czwartek, 16 kwietnia 2015

[ miesiąc ]

Kochani,

dziś moja córcia skończyła równy miesiąc :-) jako, że Laurka składa Wam cotygodniową relację - dziś ograniczymy się tylko do zdjęć :-)

pierwsza godzina życia :-) taka jestem ładna i grzeczna! 

śpiąca kluseczka... tzn królewna :)

relaks po pierwszej kąpieli :)

leżakuję z mamusią w łóżku ;)

a tu padłam po karmieniu :) pozycję zawdzięcza mamie - mama też tak śpi z łapkami wyciągniętymi przed siebie ;)

mamusia dorwała aparat o świcie

hmm... ten tatuś to dziś wróci do domku czy nie?

z mamusią w łóżku najlepiej :)

cioteczki :)

lubimy spacery

o tak ładnie ziewam!

uchwycone machanie wszystkimi kończynami na raz ! taka jestem szalona!


piękna pogoda, słońce, park i my :)


pozdrawiamy,
diabelnieanielska i Laurka

wtorek, 14 kwietnia 2015

[ Opowieści Laury - mam już 4 tygodnie ! ]



Cześć cioteczki :-)

Stało się! Od dziś nie jestem już noworodkiem a tym samym wg Wikipedii minął mój okres przystosowawczy do życia na tym pięknym świecie. Jestem już w pełni gotowa na nadchodzące wyzwania :-)

Tydzień poświąteczny zaczęłam od odsypiania świąt - oczywiście :-) No i ku mojej przeogromnej radości byłyśmy z mamusią w tym tygodniu na trzech godzinnych spacerach. Na zewnątrz piękna pogoda aż żal było nie wyjść z domu.  A w sobotę to było ponad 20 stopni i nie musiałam już się grzać w moich kombinezonach. Całe spacery prawie przespałam. Czułam już zapach drzew w parku i trochę spalin z ulicy. Mama zabrała mnie też do Biedronki. Nie wiem jak to zrobiła, bo przecież nawet ja wiem, że biedronka to zwierzątko,więc niby jak można mnie do niej zabrać. Dziwne to wszystko, ale staram się wszystkiego uczyć. 
Od niedzieli zrobiło się chłodniej i są jakieś duże wichury, bo przez okno słychać jakieś świsty, więc na razie odpuściłyśmy spacery.

Moje włoski nadal jaśnieją, oczka robią się powoli niebieskie - tak mówi mama. Nauczyłam się też, do czego są moje rączki i nóżki! Jak mama mnie przewija, daje mi lekarstwa albo tą niedobrą herbatkę z kopru na brzuszek to wtedy ja odpycham się rączkami i nóżkami. I wiercę się tak, że jej się nie udaje. Hehe :-) Ona wtedy się złości, ale z uśmiechem mówi, że bardzo ładnie macham. 

Przestałam już przy mamie robić siusiu i kupkę podczas zmiany pieluszki. Tatusia jeszcze udaje mi się czasem zaskoczyć. Wtedy woła mamusię, żeby mi zmieniła pieluszkę, bo kupka śmierdzi i on nie zmieni a mama się wtedy złości. Ten tata to jakiś nie z tego świata. Przecież nawet ja taka mała wiem, że kupka musi troszkę cuchnąć :-) Jak podrosnę to mu to powiem!

W sobotę tatuś zostawił nas i pojechał z wujkiem Sławkiem z taty pracy do Krakowa na jakąś galę, gdzie się bili. Wyjechał o 11 i wrócił dopiero o 13 w niedzielę. Dałam trochę mamie popalić, bo chociaż w sobotę trochę pospałam to w nocy spałam tylko ze 3 godziny. Mamie to już się oczy na stojąco zamykały. A w niedzielę mieliśmy gości i zasnęłam dopiero 5 minut przed ich przyjściem i całą wizytę prawie przespałam. A kto mnie odwiedził? Prababcia, dziadek, wujek i dwie ciocie. I jak leżałam sobie w wózeczku to słyszałam jak wszyscy się mną zachwycali jaka jestem grzeczna i śliczna. A potem to mnie każdy chciał potrzymać i robić ze mną zdjęcia :) Dostałam fajne prezenty i na razie najbardziej spodobał mi się kocyk w motylki a tacie body z napisem "córeczka tatusia"  :-) 

No i zrobiłam też postępy - nauczyłam się pić mleczko z butelki. Mamusia walczy z nadmiarem pokarmu w nocy i brakiem w dzień, bo w nocy zdarza mi się dłużej pospać a w dzień cały czas bym jadła, więc szybko opróżniam moje miski :-) Mama zaczęła ściągać mleczko takim fajnym urządzeniem z pompką i potem jak jestem głodna to daje mi mleczko z butelki. Zanim jednak na dobre zacznę z niej jeść to muszę być czujna bo mama tak samo mi próbuje dać ten niedobry koper. Myśli, że mnie przechytrzy, ale ja jestem czujna i się nie daję :-)

pozdrawiam, 
Laurka

piątek, 10 kwietnia 2015

[ macierzyństwo oczami diabelnieanielskiej, czyli podsumowujacy miszmasz ]


Dlaczego nikt mi nie powiedział, że tak będzie? No dobra. Każdy mówił. Chociaż patrząc z perspektywy mijających czterech tygodni muszę powiedzieć, że nie jest wcale tak źle jak wcześniej zakładałam. Bałam się. Cholernie się bałam powrotu do domu z bąblem. Bardziej niż samego porodu. Do porodu za bardzo nie mogłam się przyczynić, bo to musiało się zadziać. A samo wychowanie, bycie z moim dziecięciem w mieszkaniu, sam na sam - eh to wyzwanie, na które czasem mam wrażenie nie byłam gotowa... 
Dziecię moje jest najcudowniejsze na świecie - nie mam co do tego wątpliwości. Kocham ją bezgranicznie, ale czasem jak ryczy przez cały dzień to siedzę i płaczę z bezsilności i najchętniej zostawiłabym ją w łóżeczku i wyszła zamykając za sobą drzwi, aby złapać chwilę oddechu. Ale nie mogę. Wiem to i nigdy tego nie zrobię. Czy to jest ten tak zwany baby blues? Nie mam pojęcia. Na razie miałam dwa takie momenty. Poza tym - cały czas walczę. 
Laura przez pierwsze dwa tygodnie ładnie sypiała, przesypiała prawie całe noce. A jeśli już się budziła to tylko na zmianę pieluszki i jedzonko. Nawet nie zajmowało jej dużo czasu uśnięcie po jedzeniu, więc i dziecię było wyspane i mąż i ja. Jadła ładnie, spała ładnie i w ogóle było całkiem przyzwoicie. Bolał ją brzuszek, ale też dawaliśmy radę. Przez to, że nie potrafię spać w dzień to czasem byłam wykończona. Jak już oczy mi się zamykały ze zmęczenia na stojąco to mąż przechwytywał Laurkę na noce i przynosił mi ją tylko do karmienia. Jak na złość Laura pod jego opieką przesypia prawie całe noce :-) 
Po świętach było już trochę gorzej. Ja zjadłam trochę rzeczy, które chyba musiały jej zaszkodzić, bo wyskoczyła jej jakaś mała wysypka, do tego zrobienie kupki było procesem długotrwałym i bardzo bolesnym, bo Laurcia wpadała aż w jakieś spazmy. Poza tym nadmiar osób wokół, zamieszanie spowodowało, że była bardzo pobudzona i nie chciała w ogóle spać i najchętniej wisiałaby przy cycu. Teraz kilka dni po świętach już się wszystko zaczyna normować z brzuszkiem. Oczywiście myślę, że duża w tym zasługa herbatki z kopru włoskiego. Mała takie kupki posiała po niej, że łatwiej było ją włożyć pod kran do mycia niż bawić się z chusteczkami czy wacikami :-) 
Zaliczyłyśmy też wczoraj pierwszy dłuższy spacer, podczas którego obdarłam sobie całe stopy od dawno nie noszonych butów. Do krwi. Pod koniec spaceru na prawdę przeszło mi przez głowę, że nie dotrę do domu. Myślałam o zdjęciu butów. Na serio. Dziś najwygodniejsze na świecie adidasy też nie dały rady. Był zatem krótki spacer i dłuższe posiedzenie na ławce osiedlowego patio. Taka piękna pogoda, że aż żal siedzieć w domu.
Połóg nie doskwiera. Szwy, które nie zostały wyjęte przez położną wypadły same. Mogę już bezboleśnie usiąść na cztery litery nie czując dyskomfortu. Chyba już się wszystko pogoiło. Nie krwawię. A położna za każdym razem pyta kto mnie tak ładnie pozszywał :-) Mąż się nie może doczekać wiecie czego. Ja też. 
Poza tym moje życie toczy się w sypialni pomiędzy łóżkiem, przewijakiem a łóżeczkiem Laury. Jestem z siebie dumna, bo staram się ją zawzięcie odkładać do łóżeczka, żeby nie nauczyć jej spania w naszym łóżku. Na razie jest całkiem ok. A ostatnio nawet polubiła się ze smoczkiem. Cmoka go gdy jest najedzona a niespokojna. Zdecydowanie po tym lepiej zasypia. A tak - wisiałaby przy cycu tylko go cmokając. 
No i chyba obecnie cierpię na większe zapotrzebowanie mleczka. Tak jak w nocy jak mała śpi nazbiera się tyle, że aż boli to w ciągu dnia wysysa wszystko co do kropli i często domaga się więcej. 


Podsumowując - chociaż może powyższe tego tak bardzo nie akcentuje to kocham jak się do mnie przytula podczas karmienia. Kocham jak się do mnie uśmiecha. Kocham ją nad życie i jestem bardzo  szczęśliwa, że ją mam. A to dopiero początek naszej miłości :-)

wtorek, 7 kwietnia 2015

[ Opowieści Laury - mam już 3 tygodnie ! ]


Cześć :-)

to już 3 tygodnie jak jestem z mamusią i tatusiem. Czas mija nam bardzo szybko - za tydzień nie będę już noworodkiem! 

Problemy brzuszkowe już się poprawiły, chociaż czasem jeszcze troszkę się wiercę i krzyczę jak boli mnie brzuszek. Mamusia stara się uważać co je przy wprowadzaniu nowych rzeczy do swojej diety. 

Dochodzę też już do perfekcji jeśli chodzi o siusianie albo robienie kupki z zaskoczenia podczas przewijania jak nie mam akurat pod sobą pieluszki :) Rodzice mówią wtedy, że jestem nicpoń albo gagatek. Nie wiem co to znaczy, ale cały czas się śmieją. A ostatnio to pękali ze śmiechu jak tatuś mnie przewijał, podłożył pieluszkę pod dupcię i chciał dalej mnie "szorować" a ja wtedy tak nasiusiałam, że aż się jeziorko utworzyło. 

Mam też już coraz jaśniejsze włoski i moje oczka zaczynają jaśnieć. Mama mówi, że pewnie będę niebieskooką blondyneczką. A kto wie? Może jak trochę podrosnę będę miała kręcone włoski jak tatuś jak był mały :-)

W ogóle to tatuś znalazł swoje zdjęcie jak miał 7 tygodni i był taki mały jak ja. Na jednym z nich to nawet wygląda tak samo jak ja. I wszyscy mówią, że jestem podobna do tatusia a on wtedy chodzi bardzo dumny :-)

W tym tygodniu mamusia zapisała mnie na kolejne szczepienia i na kontrolę bioderek. Obie wizyty mamy pod koniec kwietnia. Ciekawe jak to będzie? Ostatnio trochę płakałam, ale mamusia obiecuje, że będzie cały czas przy mnie i potem mnie na pewno bardzo mocno będzie tuliła i całowała. 
Zanim mnie zapisała na bioderka to trochę się też nadenerwowała, bo najpierw żadna placówka nie odbierała telefonu przez dwa dni a potem jak już się dodzwoniła, to okazało się, że na skierowaniu nie przybili jej pieczątki przychodni z numerem regon i przy zapisie jak Pani po drugiej stronie telefonu weryfikowała dane to oskarżyła mamusię, że kłamie i zapisuje mnie nie mając skierowania, bo niemożliwe, żeby skierowanie nie miało pieczątki. Tatuś musiał zatem iść znów do przychodni, wziąć pieczątkę i dopiero wtedy mama mogła mnie zapisać na wizytę i już wtedy nikt nie krzyczał. 

No i najważniejsze - moje pierwsze Święta Wielkanocne :-) Jako, że mamusia i tatuś trochę bali się ze mną jechać ponad 180 km do dziadków to dziadkowie - rodzice mamy przyjechali do nas. I tak mieliśmy też pierwsze święta w nowym mieszkaniu. Przyszła ciocia i wujek i wszyscy razem zjedliśmy śniadanie wielkanocne i w ogóle było super. Oczywiście ja jadłam mleczko, ale i tak było smacznie. A jak ja spałam to pozostali grali w Scrabble, Cytadelę albo siedzieli i plotkowali :-) 

Babcia z dziadziusiem cały czas mnie nosili i tulili - zwłaszcza dziadziuś był we mnie wpatrzony jak w obrazek i w poniedziałek wielkanocny nawet poleżałam z nim rano w łóżku jak mamusia poszła się kąpać. A babcia jak na mnie patrzyła to się cały czas uśmiechała. Już się nie mogę doczekać aż poznam drugich dziadków i kolejnych wujków i ciocie. Wczoraj zapowiedzieli, że w następną niedzielę nas odwiedzą :-) 

W niedzielny wieczór trochę się też męczyłam i nie mogłam zasnąć. Miałam tyle wrażeń po całym dniu, że wieczorem byłam strasznie pobudzona i tatuś nie mógł mnie uspokoić. A mamusia była tak zmęczona, że jak usnęła to nawet moje krzyki jej nie obudziły. Za to dzisiejszej nocy przespałam prawie 6 godzin bez pobudki. 

I rodzice zaczynają powoli planować moje chrzciny :-) 

A jak Wam moje wirtualne cioteczki minęły święta?

pozdrawiam, 
Laurka

piątek, 3 kwietnia 2015

[ pielęgnacja ciała po ciąży ]



Dziś zapraszam Was do drugiej części pielęgnacji. Tym razem PIELĘGNACJA CIAŁA PO CIĄŻY.
Post o pielęgnacji w ciąży znajdziecie TU.

Już przed porodem zaplanowałam to jak będę chciała dbać o swoje ciało jak urodzę Laurę. Oczywiście pomijam tu wszelkie aspekty żywieniowe i ćwiczeniowe, które również mają bardzo duży wpływ na nasze ciało i skupiam się tylko na aspekcie kosmetycznym. 

Po długich przemyśleniach i błądzeniach w czeluściach internetu zdecydowałam, że swoją pielęgnację będę opierać na peelingach, ujędrnianiu i nawilżaniu. To tak w skrócie.

I tak oto zakupiłam w sklepie Mydlana Bańka produkty, które najbardziej mnie zainteresowały. 

KESSA BEST ALEPIA + SAVON NOIR SUPREME BIO Czarne Mydło ALEPIA*



KESSA jest tradycyjną rękawicą używaną w zabiegach Hammam, służąca do głębokiego oczyszczania skóry z martwego naskórka i wszystkich nieczystości z użyciem czarnego mydła lub glinki Rhassoul. Po regenerującym i oczyszczającym masażu z użyciem Kessy skóra jest nie tylko jedwabiście gładka, ale przede wszystkim doskonale przygotowana do aplikacji kremów i naturalnych olejów. Rękawica jest bardzo skutecznym środkiem przy terapii antycellulitowej.
Jakie są zalety masażu rękawicą Kessa?
  • skóra staje się bardziej sprężysta, wygładzona,
  • kuracja antycellulitowa,
  • skóra staje się doskonale przygotowana do aplikacji kremów, olejów, balsamów,
  • skóra staje się bardziej dotleniona, nabiera zdrowego kolorytu.
SAVON NOIR – jest to naturalne czarne mydło Marokańskie. Jest ono bardzo znanym i cenionym na świecie produktem, gdyż posiada walory nie tylko pielęgnacyjne, ale także oczyszczające i relaksujące. Jest w 100% naturalne i bogate w witaminę E. Może być stosowane dla każdego typu cery, także wrażliwej skóry dziecka. Dodatkowo, ze względu na swoje naturalne pochodzenie nie uwrażliwia, nie zatyka porów. Skóra staje się jedwabiście gładka, delikatna w dotyku, odżywiona i naoliwiona jak nigdy wcześniej. 
Jak działa czarne mydło i jakie ma właściwości?
Działanie na skórę twarzy i ciała:
  • działa jak peeling enzymatyczny,
  • doskonale oczyszcza skórę z martwych komórek,
  • rozpuszcza obumarły naskórek,
  • świetnie oczyszcza i dotlenia skórę,
  • dzięki dużej zawartości witaminy E, działa silnie nawilżająco,
  • może być wykorzystany do każdego typu cery oraz do delikatnej skóry dziecka,
  • hamuje parowanie wody ze skóry (powstrzymuje utratę wody),
  • może być stosowany do pielęgnacji skóry wrażliwej, dojrzałej, oraz skóry z problemami,
  • ze względu na swoje naturalne pochodzenie nie uwrażliwia, nie zatyka porów,
  • skóra staje się jedwabiście gładka, delikatna w dotyku, odżywiona i naoliwiona,
  • można wykorzystać go do cery naczyniowej,
  • normalizuje wydzielanie sebum,
  • posiada silne działanie ujędrniające, antycelulitowe.

Olej ARGANOWY - 100ml - AVEBIO*



Prawdziwy klasyk, wśród olejów do pielęgnacji skóry. Olej arganowy zwany jest również Marokańskim Eliksirem Piękna lub BIO Złotem Maroka. 

Wyjątkowo drogocenny i szlachetny olej arganowy wytwarzany jest z drzewa arganii żelaznej. Drzewa arganii inaczej nazywane są Drzewami Życia i rosną tylko w ekologicznie czystej części Maroka, na obszarze wpisanym w 1998 roku na listę biosferycznych rezerwatów UNESCO. Olej kosmetyczny tłoczony jest na zimno przez berberyjskie kobiety. Olej arganowy nazywany jest “Złotem Maroka” ze względu na swoje złociste zabarwienie. Jest bezwonny i ma wodno-oleistą konsystencję. Bardzo dobrze się wchłania. Zawiera bardzo duże ilości naturalnej witaminy E, nazywanej potocznie “Witaminą Młodości” oraz Niezbędne Nienasycone Kwasy Omega 3, 6, i 9. Zalety oleju arganowego były znane jeszcze przed przybyciem Fenicjan w 12 wieku p.n.e. Olejek arganowy był zarówno kupowany jak i sprzedawany nad Morzem Śródziemnym od wieków.
 Jak działa olejek arganowy i jakie ma właściwości?
  • przeciwzmarszczkowe: spłyca już powstałe zmarszczki i zapobiega powstawaniu kolejnych, znakomicie wygładza i nawilża skórę, neutralizuje wolne rodniki,
  • ochronne: chroni naszą skórę przed niską temperaturą, słońcem i wiatrem, zapobiega przebarwieniom, chroni tkankę łączną,
  • regenerujące: przyspiesza gojenie ran, oparzeń, odleżyn, owrzodzeń i odmrożeń, peknięć skóry, wspomaga odnowę komórek,
  • sprawdza się również w pielęgnacji skóry problematycznej i alergicznej,
  • z powodzeniem może być stosowany u osób z trądzikiem, egzemą i atopowym zapaleniem skóry, łagodzi objawy łuszczycy,
  • wzmacnia włosy: regeneruje i odżywia łamliwe i przesuszone włosy, zwalcza łupież,
  • wzmacnia paznokcie: pomaga w walce z rozdwajającą się płytką paznokcia,
  • sprawdza się jako produkt do masażu ciała, doskonale ujędrnia ciało,
  • wspomagająco przy ospie wietrznej, 
  • zmiękcza i regeneruje blizny,
  • łagodzi objawy trądziku młodzieńczego i alergii skórnych.

OLEJ MACADAMIA - 100ml - BIOER*




Jasnożółty olej otrzymywany z tłoczenia orzechów macadamii. Idealny do walki z cellulitem.
Macadamia to duże, wiecznie zielone drzewa rosnące w ciepłym, wilgotnym klimacie. Największe skupiska tych drzew i większość światowych zbiorów orzechów pochodzi z Nowej Zelandii, Australii oraz Hawajów. Orzechy macadamia posiadają bardzo twardą i odporną na próby ściągnięcia łupinę. Do otwarcia jej używa się specjalnego, haczykowatego nożyka. Łupiny mogą być jasno lub ciemnobrązowe, niedojrzałe orzechy są zielone.
Jak działa olej macadamia i jakie ma właściwości?
Działanie na skórę twarzy i ciała:
  • olej jest doskonały w zwalczaniu CELLULITU!
  • olej jest bogaty w witaminy A, B, E, oraz sole mineralne,
  • działa przeciwalergiczne,
  • hamuje parowanie wody ze skóry (powstrzymuje utratę wody),
  • zalecany jest do pielęgnacji skóry wrażliwej, dojrzałej, starzejącej się oraz skóry z problemami,
  • dzięki witaminie E posiada właściwości silnie nawilżające,
  • witamina A pobudza komórki skóry do produkcji kolagenu i elastyny ( silne działanie przeciwzmarszczkowe),
  • nienasycone kwasy tłuszczowe odżywiają skórę,
  • przeciwdziała wysuszaniu skóry i utracie jej sprężystości,
  • wspomaga regenerację,
  • poprawia jędrność i elastyczność,
  • chroni przed szkodliwym działaniem słońca (posiada naturalny filtr przeciwsłoneczny)
  • zapobiega poparzeniom słonecznym,
  • leczy niewielkie uszkodzenia skóry oraz podrażnienia po opalaniu,
  • zalecany również do pielęgnacji skóry po solarium.

Do działania przystąpiłam na drugi dzień po powrocie ze szpitala do domu. Myślałam, że ciężko będzie znaleźć na to czas, ale jak mąż wieczorem pilnuje małej to ja mogę sobie poświęcić dłuższą chwilę na relaks w wannie czy pod prysznicem.

Skupiam się przede wszystkim na pozbyciu się cellulitu, zmniejszeniu rozstępów i ujędrnieniu ciała, które jak by nie było sporo przeszło podczas ciąży. 

Kombinacja pielęgnacji ciała jaką zaczęłam stosować, to naprzemiennie z dniami przerwy:
- Masaż ciała gąbką i po kąpieli wmasowanie olejku arganowego na miejsca dotknięte rozstępami;
- Peeling rękawicą Kessa i czarnym mydłem a następnie olejek macadamia, który działa antycellulitowo.

Na początku dwa razy zrobiłam peeling kawowy, ale chyba źle to zadziałało na Laurę i odpuściłam sobie. Ktoś gdzieś kiedyś pisał, że kawa działa pobudzająco na noworodka, nawet jeśli jest to tylko kawowy peeling. Chyba trochę w tym racji.

Do tego w ShinyBoxie otrzymałam olej z avocado, mający zastosowanie jako np. wcierka do włosów, która zapobiega ich wypadaniu. Pewnie niedługo moje wyhodowane ciążowe włosy zaczną masowo wypadać i może takie wcierki na coś się zdadzą. Na razie stosowałam jeden raz i było nawet ok. Zobaczymy jak to się zda przy dłuższym użytkowaniu. Zamierzam wcierać przed każdym myciem włosów, czyli co 2-3 dni.

Czy coś z tego będzie? Nie wiem. Okaże się za jakiś czas.

Jeśli znacie jakieś skuteczne kosmetyczne sposoby na walkę z rozstępami, jędrnością i cellulitem to zachęcam do komentowania i dzielenia się wiedzą :-)

No i oczywiście wszystkim zgromadzonym życzę spokojnych świąt :-) pierwszy raz w życiu organizuję Wielkanoc u siebie i przyjeżdżają moi rodzice, więc nie lada wyzwanie mnie czeka :) trzymajcie kciuki!

pozdrawiam,
diabelnieanielska


* informacje o produktach zaczerpnięte ze strony sklepu www.mydlanabanka.pl