To już 7 tygodni!
Czas coraz bardziej przyspiesza a ja coraz bardziej rosnę.
Wczoraj mama z tatą mnie zmierzyli i "na oko" mam już 62 cm. Mama zatem miała rację mówiąc, że nadchodzi już czas wymiany mojej pierwszej garderoby na rozmiar większą. Te najmniejsze ubranka leżą już przygotowane do spakowania a te z rozmiaru 62 noszę nagminnie, aby jak najwięcej się nimi nacieszyć. W końcu w niektórych z nich przebywałam jeszcze w szpitalu jak się urodziłam, ale wtedy były na mnie trochę za duże.
Tydzień siódmy zaczęliśmy od wizyty mamy u lekarza. Podczas gdy mamusia była w gabinecie ja szalałam z tatą na zakupach w empiku. Tatuś kupił dwie nowe książki - dla siebie i mamy. Ja jeszcze jestem za mała na książeczki, ale mamusia mi później obiecała, że kiedyś też będę miała dużo swoich książek. Mama po jakimś czasie do nas dołączyła w Empiku i powiedziała, że Pani doktor stwierdziła, że wszystko już jest zagojone i na swoim miejscu. Kolejna wizyta kontrolna za pół roku.
We wtorek byliśmy natomiast na badaniu moich bioderek. Pan Doktor był bardzo miły. Cały czas do mnie mówił. Tak na prawdę to tylko do mnie mówił jaka jestem fajna i jakie mam ładne bioderka i tak na prawdę miał zastrzeżenia tylko do tego, że moje stópki lekko zaginają się tak jakbym miała chodzić na bocznej części stopy, ale to pewnie dlatego, że tak leżałam u mamy w brzuszku i powiedział, żeby masować mi stópki i powinno być wszystko ok. Potem jeszcze przeszliśmy do drugiego pokoju do innego Pana doktora, który zrobił mi usg bioderek. Trochę wtedy pokrzyczałam, bo musiałam leżeć prawie nieruchomo i nie było mi wygodnie. Jak wróciliśmy z wynikiem do poprzedniego gabinetu to Pan powiedział, żebym przyszła na kontrolę już bez skierowania jak będę miała 5 miesięcy.
A jak wyszliśmy z gabinetu to na dworze była burza - moja pierwsza burza z grzmotami. Fajnie było. Pojechaliśmy do domku i po kąpieli tatuś poszedł na spotkanie z kolegami a my z mamą spędzałyśmy wieczór same.
W czwartek byliśmy też u Pani doktor na szczepieniach. Tzn mieliśmy być, bo po dokładnym obejrzeniu mojego ciałka Pani doktor zauważyła małą kropeczkę pokrzywki i powiedziała, że nie chce ryzykować ze szczepieniem i jesteśmy umówione na następny czwartek. Tata się śmiał, że umiem się wymigiwać od lekarzy tak jak on i mam to we krwi. Mama się złościła tylko i mówiła mu, żeby mnie nie straszył szczepieniami i lekarzami, bo to wcale nie straszne.
Tego samego dnia przyszła do nas też Pani położna na przedostatnią wizytę. Była bardzo zadowolona z tego jak wyglądam i jak rodzice dbają o mnie. Mamy jeszcze się spotkać w czwartek po szczepieniach - o ile dojdą do skutku. Na razie jak mama mnie ogląda to mówi, że już nic nie ma niepokojącego, ale kto wie. Do czwartku jeszcze trochę czasu zostało. Oby było wszystko dobrze, bo widzę, że mamusia się stresuje tymi moimi krostkami, które jeszcze mi nie zeszły a które przemywamy nadmanganianem potasu.
Moja pierwsza majówka minęła nam bardzo sympatycznie. Co prawda nigdzie nie wyjeżdżaliśmy i nie załapaliśmy się na żadnego grilla, ale za to mieliśmy w sobotę gości i było bardzo fajnie. A w niedzielę całą rodziną poszliśmy na spacer. I tatuś był bardzo szczęśliwy, bo już od dawna obiecywał, że weźmie mnie na spacer.
Ostatnio w ogóle przesypiam całe noce z jedną pobudką. Zasypiam koło 20.00-21.00 i budzę się na jedzonko koło 3.00-4.00 w nocy i potem śpię aż do pobudki tatusia rano. Tylko podczas długiego weekendu miałam jakieś zawirowania, bo przespałam raz całą noc, cały dzień i znów całą noc a potem całą sobotę nie spałam prawie wcale. A że mama z tatą mieli akurat gości (a właściwie to ja miałam) to trochę poprzeszkadzałam w przygotowaniach :) I nie mogę nie wspomnieć o tym, że dostałam swojego pierwszego misia (na zdjęciu).
No i z oczka poleciała mi w tym tygodniu łezka. Co prawda mama się cieszyła z tego, że płaczę, ale potem już nic nie zaobserwowała. Może dlatego, że po prostu mało płaczę i jestem najgrzeczniejszym i najbardziej pociesznym dzieckiem na świecie
:-)
:-)
pozdrawiam,
Laurka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz