To
był słoneczny marcowy dzień. Zaczął się dość niewinnie, bo od
wspólnego śniadania. Nie, nie z mężem a z koleżanka ze
szpitalnego pokoju. To dziś miał być mój najszczęśliwszy dzień
- tak stwierdził Pan Doktor na porannym obchodzie. Mąż w pełnej
gotowości czekał na telefon. Mój poziom endorfin wzrastał z każdą
minutą. Od 12.00 czas zaczął przyspieszać - to właśnie wtedy
odeszły mi wody i to, że moje maleństwo będzie dziś ze mną
stało się nieodwracalnym faktem. Od 15.00 mąż dołączył do mnie
na sali porodowej. Wspólnie toczyliśmy walkę, aby wydać naszą
kruszynę na świat. Silne bóle jakie ciężko sobie wyobrazić
trwały wieczność. Wkroczyliśmy w ostatnią fazę porodu, ostatnie
parcie i po wszystkim... Na mojej piersi leżała przytulona
kruszynka, ukochana od pierwszej sekundy życia - nasza Laura.
Czekaliśmy na ten pierwszy krzyk, który długo nie następował. Po
chwili córeczka zakwiliła na całą sale i ścisnęła mój palec.
Ten pierwszy krzyk, chwila która pozostanie na zawsze w mojej
pamięci, to jej pierwsze słowa. "MAMO, TO JA! Już jestem z
Wami!".
Powyższy tekst odnalazłam w czeluściach mojego komputera robiąc porządki. Niedawno uczestniczyłam w warsztatach "Mamo to ja" i podczas ich trwania można było wziąć udział w konkursie. Wystarczyło odpowiedzieć na pytanie: Z
czym kojarzy Ci się nazwa "Mamo, to ja"?
Stwierdziłam, że warto zachować ten tekst.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz