Ten tydzień zaczął się Nam remontowo. Jako, że wprowadziliśmy się prawie dwa lata temu do nowego bloku to popękało nam trochę ścian. Przez pierwsze trzy dni tego tygodnia gościłyśmy z mamusią dwóch Panów majstrów. Cały czas mnie zaczepiali.. No dobra, nie oni mnie tylko ja ich :) Bo ja lubię nowe towarzystwo. Rodzice się śmieli, że jestem Panią Kierowniczką i nadzoruję remont :-)
We wtorek jak już tatuś wrócił z pracy to przyniósł nową paczkę pieluszek i położył ją w przedpokoju. Ja (jak to ja) przyciągnęłam paczkę do salonu i w pewnym momencie stanęłam przy niej bez podparcia. W sumie to nie wiem jak to się stało.. Chyba się zapomniałam i samo tak wyszło.
Co prawda zdarzało mi się już stać, ale najczęściej na kanapie. No i potem od razu upadałam na tyłeczek. A tutaj stanęłam, rozejrzałam się i usiadłam znów przy pieluchach :-)
W środę był ostatni dzień remontu. Jako, że cały mój pokój był malowany to od wtorku moje łóżeczko przestawione zostało do salonu. Rodzice zaczęli mi też wyjmować szczebelki z łóżeczka i teraz mogę sobie swobodnie wchodzić i wychodzić kiedy chcę. Oczywiście na noc szczebelki są zamykane, bo jestem takim wiercioszkiem, że pewnie bym wypadła przy spaniu.
No i w środę nastał też bardzo uroczysty moment - zrobiłam swoje pierwsze siku do nocnika. Co prawda było to całkiem przypadkowo, ale się liczy :-) Nie byłyśmy z mamą na to przygotowane i siedziałam na nocniku w rozpiętym body. Jak to w body część na plecach jest dłuższa no i się nam troszkę umoczyła w nocniku :-)
Po remoncie i wietrzeniu mieszkania z zapachu farby doszło do mojego przeziębienia. Motyla noga, no! Gile lecą mi po brodzie, woda się leje. Mama kilka razy dziennie wlewa mi jakieś krople do nosa i potem odciąga gile Fridą, co jest traumatycznym przeżyciem zarówno dla mnie jak i dla niej. Wcinam witaminkę C, mama na noc smaruje mnie maścią rozgrzewającą. Pierwsze 3 noce kataru były straszne, bo wszystko spływało mi do gardła i dużo kaszlałam. A jak kaszlałam to się budziłam i płakałam. I tak w kółko. Jak katar troszkę ustał to było już lepiej, chociaż kaszel nadal czasem był.
W piątek mieliśmy zgłosić się do pediatry na wizytę w celu stwierdzenia czy moje nowe mleczko cofa trochę uczulenie. Niestety terminów żadnych nie było. Do tego najbliższe wolne terminy były na środę(!!!).
W sobotę przyjechały do nas ciocia Agata i ciocia Ania. Przez dwa dni miałam towarzystwo do zabawy a wiecie jak ja uwielbiam zabawiaczy :-) Ciocie się ze mną bawiły, czytały książeczki. Tata nawet był w szoku, że siedziałam grzecznie u Ani na kolanach przez godzinę, co mi się nie zdarza. Potem się okazało, że miałam lekką temperaturę, ale jak tylko dostałam dawkę Nurofenu to ożyłam i do 23 kicałam jak szalona po łóżku rodziców w sypialni :)
W związku z tym mamusia miała w sobotę wychodne :-)
A w niedzielę przyjechała babcia Basia i dziadek Wiesiek :) dostałam piękne body i spodenki :-) Strasznie mnie wszyscy przytulali i całowali :) Uwielbiam to!
buziaki,
Laurka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz