Dwójka dzieci. Dni mijające tak szybko, że człowiek to by najchętniej nawet piżamy nie zdejmował, bo skoro dzień śmiga raz-dwa to bez sensu.
Jeden przedszkolak - prawie 3 lata.
Jeden domowy zajmowacz czasu - prawie 1,5 roku.
Oba wariaty.
Oba kochane łobuziaki.
A do tego wyczerpana matka, która za chwilę dostanie wypowiedzenie z pracy.
Tak wygląda sytuacja na dzień dzisiejszy.
I pewnie nie zapytacie, chociaż moglibyście - no i co z tego?
Ano tyle z tego, że matka chciałaby robić COŚ. Ma dość siedzenia w domu, chciałaby wpaść na jakiś genialny pomysł, żeby robić to co kocha. Tylko... co ta matka kocha? Matka przez ten czas zmiany pieluch, wycierania tyłków, upaćkanych po jedzeniu buziek, ubrań i ścian uświadomiła sobie, że poza dziećmi wszystkie jej pasje, pomysły i ambicje gdzieś się rozpłynęły. I za cholerę nie potrafi sobie przypomnieć co kochała jak tych dwóch gagatków nie było.
Może powiecie, że to zima daje mi w kość? Smog wlatuje mi do głowy i zabija dobre myśli? Czy są tam gdzieś matki, które zatraciły swoją tożsamość jak ja? Halo?